poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter 1

Błądzą moje myśli w noc czarną
Gwiazdy migoczą
Jakby uśmiech mi słały
Zanurzam się w nie sen
By wspomnień bieli uchwycić
Spod powiek obraz się wyłania
Schodzi po schodach
Tak lekko stąpa
Włos piękny otula ramiona
Ona...
Jam tylko patrzył
Czarem postaci ujęty
Ciszą wezbrany, by czaru
Nie spłoszyć
O nieśmiałości moja
W złą godzinę wskazówką drgnęłaś
Niesforną...
Wystarczyło pochwycić, przytulić
Nie oddać
Nie, to nie kobieta
To Anioła z mym sercem na dłoni...
- Voyage [KLIK]



Rozdział 1 - "Uśmiechnął się , a Haileey pokazała mu gdzie jego miejsce..." 

USA, Miremoor
Czwartek 13 listopada  2014 rok.




        Leżałam na polanie w lesie koło małego jeziora. Słyszałam szum liści i zapach grzybów, ściółki.   Wstałam. Cisnął we mnie chłodny wiar. Zaczęłam czuć się nieswojo. Przedtem miałam poczucie bezpieczeństwa, a teraz ono znikło. Biegłam przed siebie, jak najszybciej. Nagle znalazłam się przed jeziorem,  dokładniej przy molo. Szłam po deskach do przodu aż doszłam na sam koniec. Na pierwszy rzut oka jezioro wydaje się być małe, ale  z tej perspektywy jest wielkie. Poczułam, że ktoś za  mną stoi. Odwróciłam się gwałtownie. Dwadzieścia kroków dalej stał chłopak. Miał kruczoczarne, a za razem i blond włosy, które zasłaniały mu oczy, ale doskonale widziałam idealne usta, które ułożyły się w zadziorny uśmiech. Ten uśmiech mogłabym oglądać do końca życia. Nie tego chłopaka mogłabym oglądać do końca życia. Widać, że jest umięśniony, ale nie aż tak żeby to od razu rzucało się w oczy.       Szczerze to tego w ogóle nie widać. Bogowie po co przyczepiłam się jego muskulatury? Abs ogarnij się! Czuję na plecach narastający wiatr, który każe mi iść przed siebie do chłopaka. 

    Stawiam po woli nogi przed siebie. Staję przed nim.Chłopak jest wyższy ode mnie o jakieś 10 centymetrów. Spoglądam na jego ręce. Są całe w podłużnych bliznach. Wyciągnęłam rękę przed siebie i delikatnie chwyciłam jego dłoń. Nie cofnął jej. Pozwolił mi siebie dotknąć. Podniosłam ją na wysokość oczu. To są blizny po żyletce, ale skąd ja mogę o tym wiedzieć? Nieraz się widziało w telewizji itd. 
-Dlaczego?- spytałam się chłopaka. Tak oto moja wrodzona ciekawość. 
-Nie zrozumiesz... -  zaczął.- A ty? 
-O co Ci chodzi? Przecież ja w przeciwieństwie do Ciebie się nie tnę...
-Nie o to chodzi. Chodzi o twoje wystające kości.- tyknął mnie w bok i w obojczyki. - Jesteś strasznie chuda Anorektyczko! 
     Te słowa skierowane do mnie dobiły do ziemi. To prawda. Przy wzroście 175 ważę zaledwie 49 kilogramów. Ale chyba jeszcze nie mam zaawansowanej anoreksji. 
- Wcale nie jestem aż tak chuda na jaką wyglądam. 
-Ile ważysz? - spytał się podchodząc jeszcze bliżej. 
- 49 kilogramów-Zaczął się śmiać.  Wiem, że to ze mnie, ale jego śmiech jest tak przyjemny i uspokajający. 
-Już wiem dlaczego się tu spotkaliśmy. Jak widzisz jest tu wiele ścieżek.-rozejrzałam się dookoła. Każda ścieżka plątała się z inną choć jeden raz, ale na tej na której staliśmy było tylko jedno wyjście.-Ta droga na której stoimy prowadzi do śmierci i...
-Miłości. -odpowiedziałam.
-Skąd to wiesz?
- Bo stoimy tu razem.- Nie wiem skąd to się wzięło ale nagle wszystko stało się jasne. Oto moja przyszłość, teraźniejszość i przeszłość,  a on jest z nią związany.  
     Popatrzyłam na niego. Zawiał mocny wiatr. Już miałam zobaczyć jego całą twarz kiedy nagle ktoś wrzucił mnie do wody. Jestem w 100% pewna, że to nie był ten chłopak.Wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją, aby za chwilę puścić. Coś ciągnęło mnie za sobą... Nagle ogarnęły mnie ciemności. Niczego nie było. Totalna nicość. I w tedy...

Obudziłam się cała zlana potem. Usiadłam na łóżku. Popatrzyłam się na ścianę przede mną. To był tylko sen... Tylko, że dla herosa nie ma "Tylko snów". One się sprawdzają, ale moich snów nie da się porównać do snów zwykłego herosa. Są inne. Czasami są straszne, a czasami nie, ale w każdym śnie widzę tego nieziemsko przystojnego chłopaka i nie widzę jego oczu.
     Nie będę wam zanudzać tymi moimi snami... W ciągu tych 9 zdań pojawiło się 6 razy "sen" i jego odmiany. Muszę nad sobą popracować, a no właśnie przedstawić się chyba nie muszę? Nie chce się na razie przedstawiać, bo nie jestem kimś wartym uwagi. Jestem "zwykłą" siedemnastoletnią heroską jedyną córką Selen. Mam kruczoczarne włosy i... dziwne oczy. Ponieważ one zmieniają kolor od mojego nastroju. Czyli kiedy mam neutralny nastrój mają kolor niebieski. Kiedy jestem szczęśliwa zielony kiedy zła bursztynowy i tak dalej. Haileey zapisała już około 10 kolorów, ale nie zawsze patrzyła się na mnie w... różnych momentach kiedy moje oczy zmieniały kolor. Haileey Harvey jest moją przyjaciółką. Znam ją już... 3 lata z czego od 2 lat uczymy się w jednym Liceum. Już wiecie, że nie jestem kimś wartym uwagi, ale wiem, że
chcecie znać moje imię. Jak pewnie się już domyślacie mam na imię Abbygail a nazywam się Briels.
     Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki [KLIK]. Odkręciłam wodę, żeby napełnić wannę. Nagle mój telefon zadzwonił. Wybiegłam z łazienki, pochwyciłam go i odebrałam.
-Halo?
-Hej Abby!- powiedziała zaspana Hell
-Słucham co chcesz?
-Przyjechałabyś po mnie?
-Oj Haileey nie dam rady. Tata zabrał mój samochód na przegląd i chyba pojadę motorem. Nie może Cię Charlie zawieść?
-Ooo to doskonały pomysł. Dzięki za podsunięcie pomysłu kochana!
-Nie ma sprawy...
     Rozłączyłam się. Poczułam wodę na nogach. O kurcze! Woda się przelewa! Dobra... dobra Abby nie panikuj. Kucnęłam. Dotknęłam ręką wody.
-Cofnij się.- rozkazałam wodzie. Zrobiła to. Uff... co do prawdy nie jestem córką Posejdona, ale Selen to też tak jakby woda nie? Oszczędzę wam szczegółów mojej kąpieli.
     Weszłam do garderoby i założyłam pierwsze lepsze ubranie. Zawiązałam buty i założyłam koszulę. Zawiązałam włosy w kucyka i lekko się umalowałam. Podreptałam po schodach do kuchni [KLIK]. Zjadłam kanapkę z serem (tak oryginalnie). Spojrzałam się na zegarek w kuchni. 8.20. O 9.00 zaczynam lekcje, a droga z mojego domu do szkoły to około 25 km więc tak około 30-40 min drogi. Ostatni raz weszłam do swojego pokoju. Wzięłam plecak i w końcu wyszłam z domu. Zamknęłam go. Usiadłam na moim ścigaczu i pojechałam do szkoły. Pierwsza lekcja to Angielski. Siedzę sama. Kiepsko. Ale nie mam takiej dysleksji jak np. Hell lub Charlie.
    Przebrnęłam przez 5 lekcji. Ufff.. Teraz jest przerwa na lunch. Wyszłam z Haileey na zewnątrz.
-No dobra powiedz mi co tam u ciebie i Charliego
-Nic tak jak było to jest.
    I wtedy poczułam znajomy zapach i ciarki które mam co noc. Odwróciłam się. Szedł w stronę sekretariatu wiec tak jak by w naszą stronę. Haileey popatrzyła się w jego stronę. Spojrzał się na mnie. To on! Uśmiechnął się, a Haileey pokazała mu gdzie jego miejsce pokazując mu środkowy palec i język. Chłopak wydał się być lekko zdezorientowany więc odwrócił głowę i przeszedł koło nas. Kiedy zniknął odwróciłam się do Hell.
-Co to było?- spytałam jej się.
-Podejrzany typ... Widziałaś jak się na ciebie gapił? Wyglądało to tak jak by cię wzrokiem rozbierał.
-Ha ha ha... a ty się dziwisz dlaczego nazywam cię Hell  Szatanie.

______________________________________



No więc rozdział miał być jutro ale z okazji urodzin Percy'ego musiałam dziś go skończyć wiec z góry przepraszam za jego długość (a bardziej za jej brak) 
Pozdrawiam Luss

5 komentarzy:

  1. Rozdział fajny ,ale szkoda ,że tak mój brat na twoim blogu skończył :(
    Nominowałam cię do LBA więcej u mnie na http://corka-milosci.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest fajny :)
    Zastanawia mnie tylko czemu już nic nie dodajesz? :\

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
    ~ Julie
    dalsze-losy-hersow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu czekam na rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, w międzyczasie zapraszam tutaj :
    Lynetterosveltnaolimpie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno proszę Cię... z pół roku nic nie pisałaś, ja Ci zaraz nagadam, jak tak można...
    w sumie, to można - weźmy moje Percabeth (tak, zrobię tu reklamę i walnę linkiem: http://historie-z-obozu-herosow.blogspot.com/) bo weny przez cztery miesiące było brak, ale wtedy powstawało przynajmniej to, na co wena była...
    ale i tak weź się w garść, bo inaczej naślę na Ciebie Clarisse i AZPTP (Anubis zacznie planować Twój pogrzeb).

    OdpowiedzUsuń

Hem... Dla niektórych komentarz to tylko opinia o rozdziale.
Dla mnie komentarz to motywacja.
Przyjemny komentarz poprawiam mi samopoczucie i mam ochotę pisać rozdział.
Luce