poniedziałek, 2 marca 2015

Przeprosiny

Przepraszam was bardzo, ale w najblizszych dniach rozdziału nie bedzie. Wszystko mam na laptopie, który jak na zlość się zespuł.
We wtorek lub środe jedzie do fachowca zeby go naprawił, a na telefonie pisze sie do kitu.
Jeszcze  raz przepraszam.
Pozdrawiam
Luss

niedziela, 22 lutego 2015

Chapter 2


"NIE  POZWÓL  ŻEBYM  CIĘ  ZNIENAWIDZIŁA!”


Wargi ubrane w słowa
ktoś zasznurował,
miłością czy nienawiścią
-nikt nie pamięta
Choć cichy wiatr wtórował
a każda łza,
dziennym blaskiem odepchnięta
na nowo zasnuwa wzrok mgłą.
Spacer spalonym mostem
w blasku tlących się wyborów,
droga pełna bólu, kręta,
poświęcenie dla miłości, czy drugie dno
-nikt nie pamięta.
Zgubionego klucza serca
nic nie zastąpi,
nie rozwiąże milczenia
choć deszczu czas
padał i dalej siąpi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
   Nazywam się William Walkler, ale zdecydowanie wole jak się na mnie mówi po prostu Will. Za parę miesięcy będę już miał 18 lat i wtedy wyrwę się od tego życia. Przez trzy czwarte swojego życia nie chodziłem do jednej szkoły dłużej niż 12 miesięcy. Zazwyczaj moją mamę przenoszono albo ja miałem kłopoty. Oczywiście ja jestem/byłem wzorowym uczniem. Wszystko się zmieniło kiedy się dowiedziałem, że jestem herosem, ale nie takim zwykłym, ale może to kiedy indziej. Pamiętam jak prawie dostałem zawału kiedy mój kot zaczął do mnie mówić. Myślałem, że to wina ADHD i dysleksji, ale dowiedziałem się, że Weiß (czyt. Wais tzn. Biały) jest jednym z 12 i strażnikiem dnia oraz że przeciwieństwem Weiß jest Serafin. Tłumaczył mi to z 10 razy, a i ja tak zrozumiałem dopiero za 11. 
    Wstałem z łóżka. Dopiero wczoraj się przeprowadziliśmy do Miremoor. To takie małe miasteczko niedaleko Nowego Jorku. Ja moja mama i młodsza siostra Alline (14 lat). Muszę przyznać się do tego, że ta przeprowadza była moją winą, ponieważ w ostatniej szkole miałem problemy. Nie takie normalne tylko takie nieludzkie. I do tego wszystkiego wszyscy w szkole uznali mnie za wariata i lekko przeskrobałem i mnie wywalili ze szkoły... No cóż. Muszę przyznać, że nie zawsze jestem miłym chłopakiem. 
    Przeczołgałem się do łazienki i wziąłem zimny długi prysznic. Przyjechaliśmy o 4 rano i jestem teraz strasznie zmęczony. Wyszedłszy z łazienki spojrzałem się na zegarek. Nie zdążę na pierwszą lekcję. Dziś sobie odpuszczę. Może pójdę...  nie no nie mogę tak! A czemu nie? Masz przecież do tego prawo... Pierwszy dzień. Nie chcesz być chyba znów tym pilnym  nudnym gościem? Ej umawialiśmy się, że od 4 do 1 jestem sobą a ty od 1 do 4 jesteś tym no... wiesz... Ale to niesprawiedliwe! Świat jest niesprawiedliwy i przede wszystkim o tym zadecydował Apollo i Hades więc nie masz nic do gadania. Ciesz się, że dostałeś te parę godzin.
 Zamknął się i już się nie odzywa od godziny.
O co w tym chodzi?
-Will!! Bo się spóźnisz! - zaczęła krzyczeć moja młodsza siostra
-Dobra już idę! Nie musisz się tak drzeć Alline!
   Po około 30 minutach wyszedłem z domu. Powoli udałem się do miejsca w którym gromadzą się ludzie w moim wieku tzn. Liceum. To w Miremoor jest inne. Dlaczego? Ponieważ znajduje się w starym zamku. Z tego co słyszałem na lekcjach historii opowiada się legendy związane z ta placówką oraz że raz na semestr urządza się bal. Nie wiem kiedy i w jakim czasie dotarłem do celu mej podróży. Podążyłem do sekretariatu. 
   I wtedy ja zobaczyłem. Dziewczynę z mich snów. Te same długie brązowe włosy, cudne niebieskie oczy i przerażająco wystające kości. Widać, że ma problemy. No cóż nie będę kłamał że ja tez ich nie mam. Od ponad 4 miesięcy nie założyłem bluzki z krótkim rękawkiem. Bo tekst ze "kot mnie podrapał" chybna nie przejdzie. No cóż niestety tak bywa. Wiem, że to jest bez sensu. Znam ten teks, że cięcie jest dla szpanu. Ludzie się zmieniają. Ja troszkę za późno się zorientowałem. Postanowiłem, że nigdy tego nie powtórzę oraz nigdy nikomu nie zaufam, nie zakocham się i nie zaprzyjaźnię. Na ludziach nie da się polegać.
    Chyba zbyt długo się na nią gapiłem i popatrzyła się na mnie. Uśmiechnąłem się. Ona chyba też miała taki zamiar, ale jej koleżanka wyprzedziła ją i pokazała mi środkowy palec. NAWET MNIE NIE ZNA, A JUŻ OSĄDZA. 
    Lekko się zmieszałem. Ominąłem je i wszedłem do środka. Od razu po wejściu poczułem charakterystyczny zapach. To była mieszanka gałki muszkatołowej, ziół angielskich i paru innych. Nienawidzę zapachu gałki muszkatołowej. To coś okropnego. Dobra, ale muszę wytrzymać. Podszedłem do biurka sekretarki. Dziewczyna siedząca za nim nie mogła mieć więcej niż 23 lata. Miała krótkie blond włosy i szare oczy. Spojrzała się na mnie i się uśmiechnęła.
-W czym mogę ci pomóc młodzieńcze?- spytała.
-Wczoraj moja mama dzwoniła do państwa z pytaniem czy można się zapisać. Właśnie dziś w nocy przyjechałem do miasta i chciałbym się dowiedzieć...
-Dobrze pamiętam. Twoja mama jest bardzo miłą osobą. Masz tutaj dokument wypełnij go i od jutra możesz zaczynać.- podała mi dokumenty.- Jak skończysz poproszę przewodniczącą aby cię oprowadziła.
-Okay. Dziękuje.
    Wziąłem od niej długopis i zacząłem pisać:
1. Pełne imię i nazwisko: William Walkler
2. Data Urodzenia: 5 stycznia 1997
3. Miejsce urodzenia: San Francisco 
4. Imię i nazwisko matki: Lena Walkler 
5. Imię i nazwisko ojca: NIEZNANE 
6. Poprzednia szkoła: Liceum Green <<NIE ISTNIEJE>> w Greeley 
7. Zainteresowania: rysowanie, muzyka, sporty ekstremalne 
8. Osiągnięcia: 1 miejsce w konkursie plastycznym w Nowym Yorku 
9. Adres zamieszkania: Crus 270 
10. Numer telefonu prawnego opiekuna: 590-723-876 <<Zmyślony>>
   Skończyłem. Myślałem że tego będzie więcej.
-Proszę.- podałem sekretarce dokument.
- Will. Mogę tak do Ciebie mówić tak?
-Jasne
- Nie masz ojca tak?
-Yhym- znaczy się mam tylko no... jest bogiem więc...
- Dobrze. Wszytko jest dobrze. To poczekasz chwilkę tylko pójdę po przewodniczącą.
-Oczywiście poczekam.
     Kobieta wyszła. Nie minęło nawet 60 sekund, a ona wróciła z NIĄ. Tak z tą cudowną dziewczyną, która śni mi się co noc. Wydała się zaskoczona. Wstałem z krzesła. Sekretarka podeszła do biurka i podała mi plan lekcji. Życzyła powodzenia i zasiadła. Dalej coś pisała zawzięcie na komputerze. Dziewczyna kiwnęła do mnie głową żebym do niej podszedł wykonałem to.
-Hejka! Jestem Abbygail, ale błagam Cię mów do mnie Abby albo inaczej, a ty jesteś?
-Dobrze... Ab. -dziewczyna uśmiechnęła się.- Ja jestem Will
-Miło mi. Dobra pokaż mi swój plan lekcji.
    Podałem dziewczynie. Zrobiła na chwilę dziwną minę, ale później znów się uśmiechnęła.
-Więc tak. Chcesz abym była z tobą szczera?
-Jasne! Nienawidzę fałszywych ludzi.
- Tak ja też. Siedzisz ze mną na angielskim, francuskim, historii, plastyce, biologii  i matematyce. Oczywiście jak chcesz. Nie zmuszam Cię, ale było by mi bardzo miło.
-Oczywiście przynajmniej nie będę sam, ale powiedz mi jedno.
-Yhym...
- Dlaczego taka ładna dziewczyna siedzi na tych lekcjach sama?
-Ponieważ... na tych lekcjach nie ma nikogo kto by ze mną siadł itd. Hell... to ta dziewczyna która ze mną stała ma chłopaka i z nim przeważnie siedzi, a ja jako iż nie mam chłopaka ani innej przyjaciółki na tych lekcjach siedzę sama a na reszcie siedzę z Hell więc...
- Ab mam pytanie. - kiwnęła głową- Czy ty jesteś popularna?
-Głupie pytanie...
-Nie ma głupich pytań są tylko głupie odpowiedzi.- odparłem
-Dobra... Gdyby nie to, że mój Tata ma paręnaście hoteli w całym kraju to raczej nie byłabym popularna. Wszyscy myślą "Jej ojciec ma kupę forsy. Pewnie będzie sponsorował każdy bal i wiele innych." I tak oto tylko dzięki kasie jestem przewodniczącą no i dzięki ocenom też. Wiesz nie będę się chwalić, ale jak na herosa to jestem geniuszem- popatrzyła się mnie mnie i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.- Witaj Will'u synu Apolla.
-Skąd to wiesz?
-Mam swoje hmm... wtyczki. Ja jestem córką Selene. Wiesz to ta od księżyca.
-Wiem, wiem, wiem....
     I między nami zawisła nieprzyjemna cisza.
-Dobra.- Zaczęła dziewczyna. - Co chcesz wiedzieć?
-Gdzie mam się udać na pierwszą lekcję jutro?
-Zaprowadzę Cię. I tak w ogolę dziękuje, bo dzięki tobie nie muszę iść na chemię. Według mnie to najgorszy przedmiot jaki powstał.
-Dlaczego dziękujesz? Nie będziesz miała przypadkiem jakiś problemów?
-Pamiętaj, że jestem przewodniczącą i mogę robić co chcę. Taki mały plusik tego. Mogę wychodzi z lekcji kiedy mi się żywnie podoba i tak dalej. Nie w każdej szkole Na to się pozwala, ale to nie jest zwykła szkoła...
-Co to znaczy? Że to "nie jest zwykła szkoła"
-Oh Will'u nie mogę Ci tego teraz zdradzić. Jeszcze cię dobrze nie znam.
      Weszliśmy do szkoły. Wow. Cudowna. Powitał mnie wielki hol.
-Po prawej jest sala balowa- dziewczyna wskazała palcem wielkie drewniane drzwi.Przeszliśmy obok nich. - Tutaj -wskazała palcem dwie pary drzwi.- Są łazienki.- Idąc dalej Abby tłumaczyła mi żeby nigdy prze nigdy nie wchodził do łazienki dziewczyn.- Bo obiecuje Ci, że jak wejdziesz ześlę na Ciebie gniew boski.
-Dobra obiecuje.
    Doszliśmy do schodów. Od nich rozciągały się dwa korytarze.
-Korytarz po prawej jest korytarzem hmmm humanistycznym. Mieszczą się tam sale do angielskiego, niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego, historii. Korytarz po lewej jak się domyślasz to korytarz przedmiotów ścisłych. Na pierwszym piętrze.- dziewczyna na chwilę przerwała, bo koło niej przeszedł chłopak. Widać, że Abby go nie lubi.. -Wybacz mi na chwile Will. Mój obowiązek wzywa. - przeszła parę kroków i dołączyła do chłopaka.- Przepustka Nathanielu.
-Nie mam. No proszę Pani  Prefektor* daj mi tą ostatnią szansę.
-Doskonale wiesz Nate, że Cię "uwielbiam"- zaznaczyła w powietrzu rękami cudzysłów i podkreśliła ostatnie słowo. - ale to jest już..
- No weź do trzech razy sztuka!
-W twoim przypadku jest to do dwudziestu razy sztuka, a to jest twój dwudziesty pierwszy raz.
- Ale to dziś nie jest twoja kolej no. Miał być Levi...
-Wybacz mi nie wiedziałam, że masz takie dobre układy z drugim Prefektem, ale niestety został w domu, bo źle się czuł. Masz ostatnią szanse, albo wracasz na lekcję mówiąc, że coś cię zatrzymało, albo idziesz dalej i wtedy masz gwarantowane zawieszenie.
-A co jeśli....
- Jeśli pójdziesz do klasy lecz nie wejdziesz do środka i będziesz czekał aż sobie pójdę i wtedy się wymkniesz gwarantuje Ci, że sama pójdę do nauczyciela z którym masz teraz lekcje i się dowiem czy byłeś czy nie. Jeśli nie zostaniesz poddany karze.
- O bogowie, ale ty jesteś okrutna.
-Muszę taka być...
-Ale wiesz co podoba mi się to...- podszedł do niej bliżej i złapał ją za tyłek. Abby zaczęła się szamotać z nim i warczeć żeby ją puścił, lecz jego uścisk był zbyt mocny. Złapał ją i nie puszczał.
-Puść ją.-Powiedziałem do chłopaka, ale ten nie zwrócił na mnie uwagi. Poszedłem bliżej. Złapałem go za rękę i powiedziałem mocniej- Puść ją. Ona sobie tego nie życzy.
-A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?
    No cóż ten bufon ma racje. Jestem nikim. Nagle zauważyłem to. Jego poświatę. Syn Ateny.
-Jestem kimś ważniejszym niż taki syn Ateny. Więc puścisz ją czy nie?
    Chłopak wydał się być zmieszany, ale puścił Abby. Bez niczego Nate odszedł i wszedł do klasy.
-Dzięki. -powiedziała dziewczyna trochę smutna i zamyślona. Widziałem łzy w jej oczach, lecz nagle zmieniła się popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła.- Możemy iść dalej? A i mam dla ciebie propozycję. Mój partner do patrolowania niestety wyprowadził się i jest tylko trzech prefektów i ja nie mam pary. Masz ochotę być czwartym?
-Jasne...-podejrzane- Powiedz mi czy ten gość... Nathaniel tak? Zawsze taki jest?
- Cóż... kiedy Beck mnie opuścił zaczął strasznie wagarować. Wie, że ja nie potrafię być niemiła więc... po prostu....
-Z chęcią będę twoim obrońcą.
-O dzięki... Muszę iść później znów do sekretariatu... idziesz ze mną?
-Oczywiście.
- Dobra to tak. Każde klasa jest podpisana i masz na tej kartce numery pomieszczeń. Na pierwszym piętrze znajduje się reszta klas. W drugiej części zamku zazwyczaj odbywają się osobne lekcje. I również jest tam sala gimnastyczna. Hmm... Wejście do wierz jest surowo zabronione i tylko Prefekci mają prawo tam wejść. Co jeszcze? - zastanawiała się chwilę.- Od następnego półrocza wprowadzają mundurki. My Prefekci będziemy mieć inne, żeby uczniowie wiedzieli kim jesteśmy. No i to wszystko.
     Poszliśmy do sekretariatu. Dziewczyna podeszła do sekretarki.
- Nathaniel Evans znów opuścił lekcje lecz powrócił do klasy.
-Dobrze zapamiętam.
-Dobrze...-dziewczyna wychodzą dodała- Will idealnie nadaje się do roli prefektora. Przydzieliłam mu ją, a i jeszcze można mu zaufać, ale nie mówiłam nic. - Dziewczyna odwróciła się do mnie.- Czeka Cię miesięczna próba. Jeśli zdasz zostaniesz dołączony. - Powiedziała to i odeszła.- Will!- krzyknęła
-Tak?!
-Nie pozwól żebym Cię znienawidziła!
      Dziwna dziewczyna z niej, ale pełna zaufania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Prefekt- Uczeń który pilnuje innych uczniów oraz jest odpowiedzialny za organizowanie imprez w szkole. Taka osoba jest upoważniona do stosowania kar wobec innych uczniów. (Więcej informacji)

Pierwszy post/rozdział od 6-7 miesięcy. 
Bardzo was przepraszam za to i wiem, że nie ma na to wymówki, ale miałam dość spory kłopot ze zdrowiem do tego doszły problemy w szkole dużo aż za dużo nauki i przede wszystkim brak weny. 
Rozdział jest przeciętny nie jest najlepszy zawsze mógł być ciekawszy choć mam nadzieję, że was zaciekawiłam choć trochę tajemniczym zachowaniem Abby. 
Nienawidzę siebie za to że tak zaniedbałam was. 
Dobra. Nie będę dalej przedłużać po prostu to zakończę. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.  
Następny postaram się dodać jak najszybciej. 
Pozdrawiam Luss