A nawet jeśli pamięć zdoła się otworzyć…
w zrywach przypomnień urazy nie chować.
Przed zaufaniem zasieków nie mnożyć…
nawet jeśli przyjdzie się znów rozczarować.
w zrywach przypomnień urazy nie chować.
Przed zaufaniem zasieków nie mnożyć…
nawet jeśli przyjdzie się znów rozczarować.
- R.A.K
Nico
Ehh... Emy... piękna, groźna, zaradna zabójczyni herosów. Właśnie jesteśmy po pysznym śniadaniu, zrobionym przez Emy. Włożyłem swoje rzeczy do plecaka i już mieliśmy iść kiedy przyszedł do nas od tak po prosu Hermes.
-Hejka!- przywitał się.
-Cześć!- powiedziała Nina.
- Nie no nie mówcie, że z nią hmm współpracujecie- wskazał na Emy.- Ona zabiła mi 8 synów!
Emy spojrzała na mnie i tylko na mnie ze strachem.
-Pomaga nam. Przysięgła na styks, że nas nie zabije. - mówię.
-Ah... wybacz mi Emilly, ale dla Ciecie prezentu nie mam.
-A myślisz, że mi zależy?- spytała zadziornie.
-Nie... tylko chciałem być miły.- powiedział Hermes.
-Pff- prychnęła Emy i odeszła od nas o 2 metry. - Tylko szybko, bo nie mamy czasu... jeszcze przecież musimy znaleźć tą relikwie. - powiedziała wkurzona.
-Nie bulwersuj się.- powiedziałem. Odwróciła się i obdarzyła mnie taki wzrokiem jak by chciała mnie zabić.- Okey... Hermesie możemy dojść do sedna?
-Tak... trzymajcie.- rzucił w naszym kierunku trzy małe plecaczki. Jeden złapał Percy, drugi Nina, a ja trzeci. Po chwili odwróciłem się i zobaczyłem, że Hermes zniknął. otworzyłem mini plecak. Tak to kolejny pomysł Hermesa. W tym małym plecaczku zmieścił się śpiwór na dwie osoby, namiot (sam się rozkłada) i bardzo dużo jedzenia. Wsadziłem swoje rzeczy do tego plecaczka i zarzuciłem go na plecy. Odwróciłem się, żeby zobaczyć gdzie jest Emy. Nie widziałem jej. Podszedłem do miejsca gdzie przed chwilą stała. Stanąłem i zacząłem się rozglądać. Nagle usłyszałem ciche łamanie się gałęzi. Zacząłem się zastanawiać co to. Po chwili dobiegł mnie głos Emy.
-Nico uważaj! - krzyknęła.
Zanim zorientowałem się, gałąź się złamała,a Emy wylądowała na mnie. Upadłem i ona razem ze mną. Zacząłem się śmiać.
-Mówiłam Ci żebyś uważał!- powiedziała patrząc mi w oczy. Odgarnęła włosy do tyłu i wstała. Podała mi rękę i również wstałem. Obiecałem Ann i Percy'emu, że będę jej pilnował. No cóż łatwo ją się pilnuje, bo tylko przy mnie jest. Uśmiechnąłem się do niej mimowolnie.
-To idziemy?-spytała.
-Nom im szybciej znajdziemy te relikwie tym szybciej skończymy tę misję. - sprostował Percy.
-Dobre podejście Percy.- powiedziała Emy.
Percy posłał jej spojrzenie pełne podejrzeń, kiedy Emy to zauważyła wzruszyła ramionami i zaczęła iść przed siebie. Prowadziła nas przez zarośnięte ścieżki. Wszyscy co chwila się potykaliśmy, no oprócz Emy która wiedziała gdzie stawiać nogi. W pewnym momencie naszej podróży powiedziała.
-Musimy zrobić przerwę.
-Dlaczego?- spytała Nina.
-Dlatego, że ten las żyje i się przemieszcza.
-Jak to?- spytała Annabeth.
-Hmm z tym lasem jest podobnie jak z... labiryntem. Sam się przemieszcza, ale jak dla kogoś ko mieszka juz tu 15 lat to wcale nie jest trudno stwierdzić w którą stronę iść.
-Za ile ruszymy?- spytał Percy.
-Nie wiem za... piętnaście minut? Góra trzydzieści.
-To dobrze.
-Tylko chcę wam powiedzieć, że nawet jeśli wrócicie tą samą drogą nigdy nie dostaniecie się do miejsca z którego weszliście do lasu.
-Wow... nieźle- powiedziałem pod nosem.
Po jakimś czasie Emy powiedziała nam, że możemy już iść. Szczerze to o wiele bardziej wolę podziemie od lasu. Co chwila się potykałem i zaczepiałem Emy choć tego nie chciałem. Ona odwracała się za każdym razem, a ja wypalałem tylko z "sorry", tak to jest mój geniusz. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Emy stanęła i pokazała nam w ziemi dziurę do której mamy wejść. Wszyscy spojrzeliśmy na nią jak na wariatkę. Ona tylko pokręciła głową i wskoczyła do dziury. My chyba nie mieliśmy nic innego do zrobienia. Ja wskoczyłem jako drugi. Później Percy, Ann i Nina. Wylądowałem na zimnej skale. Emy stała już gotowa do dalszej drogi. Machnęła ręką żebyśmy już szli. Tak teraz czuję się jak bym był w podziemiu. Dziwnie tu jest. Emy oczywiście brnie na przód nie patrzą w tył. No, ale na szczęście za nią nadążamy. Nagle przed nami pojawia się przepaść. W dół jest tak na oko 70 metrów, a na samym dole woda. Podziemne jeziorko.
-No to gdzie relikwia?- spytał Percy.
-Nie wiem - Odpowiedziała Emy.
-Jak to "nie wiem"?
-No mówię wam, że nie wiem!
Emy podeszła do mnie bliżej. Annabeth stanęła na krawędzi. odwróciła się w naszą stronę i stwierdziła, że tam nic nie ma oprócz wody. Nagle skała pod nią się poruszyła. Emy momentalnie sięgnęła ręką do jej psa z nożami który był teraz przyczepiony do mnie. Tak skoro miałem pilnować jej i jej boni to trzeba było coś wymyślić. Wzięła z pasa dwa noże dziwnie zakończone. Jeden takim hakiem, a drugi był gruby, mocny i ostry. Zaczęła biec w stronę Ann.
-Wiążcie linę! - krzyknęła do nas.
Nale kamień spod stup Annabeth się załamał, a ona zaczęła spadać w dół. Emy skoczyła za nią. Podbiegłem do krawędzi, żeby widzieć co się dzieje. Emy wbiła w skałę jeden z noży i zaczęła się osuwać dość szybko. Złapała Ann za rękę. Teraz obie zwisały w przepaści tuż nad wodą. Percy rzucił linę. Emy coś powiedziała do Ann która złapała się liny.
-Wciągajcie ją ja poczekam!- krzyknęła.
Wziąłem za koniec liny i zacząłem wciągać, Percy i Nina razem ze mną. Po chwili Ann była z nami. Wziąłem linę i podbiegłem do krawędzi. Rzuciłem ja w przepaść. Spojrzałem w dół. Emy ręka zaczynała się ześlizgiwać. Zanim lina do niej dotarła wypuściła nuż i wpadła do wody. Nie wynurzała się prze dłuższy czas. Nagle wypłynęła. W ręce coś trzymała. Złapała jedną ręką linę i Wspinała się pomału na górę. Złapałem za linę i jej pomogłem. Kiedy stanęła na kamieniu. Wyciągnęła rękę w naszym kierunku i pokazała nam wielką niebieską perłę.
-To jest relikwia Posejdona. - odpowiedziała zmachana.
Percy podszedł do niej i zaczął dotykać.
-Wow nigdy nie myślałem, że mój tata zgubił coś takiego...
-Wiesz nikt nigdy nie wie czego się spodziewać...- zaczęła Emy
-Jak ją znalazłaś?- spytałem
-Hmm na dole kiedy wyślizgnęła mi się ręka, byłam w wodzie. I zauważyłam jak coś świeci to podpłynęłam i zabrałam to... Lepiej wynośmy się z tond, bo kiedy potwory z dołu zobaczą, że ich skarb zniknął możemy mieć problemy.
-Masz rację...To na górę którędy?- spytałem.
-Tak jak weszliśmy.
Szliśmy za Emy która doprowadziła nas do wyjścia. Poprosiła linę. Wzięła nuż który z wyglądu przypomina harpun. No dobra skąd ona bierze te wszystkie noże! Tu jest miejsce na co najmniej 3, a ona już wyciąga 6! Przywiązała linę do noża i rzuciła do góry. Szarpnęła linę, żeby się upewnić, że dobrze wszystko na górze jest dobrze. Zaczęła się wspinać i dotarła na górę. Później ja i reszta. Przeszliśmy jeszcze z 500 metrów i zarządziliśmy że tu zrobimy obozowisko, bo jesteśmy strasznie zmęczeni. Nie rozpalaliśmy ogniska nic, po prostu od razu wyjęliśmy namioty i je rozłożyliśmy. W środku ładnie sobie wszystko ułożyłem. Nagle na dworze zaczęło się ściemniać i robić bardzo zimno do tego jeszcze powiewał bardzo zimny wiatr. Zdjąłem buty. Po chwili namysłu stwierdziłem, że Emy zaraz się rozchoruje. Mokra na dworze ehh. Wsadziłem tak na odczep się buty i wyszedłem z namiotu. Stanąłem koło jej śpiwora. Odwróciła się w moją stronę.
-Choć do mnie do namioty. Tu się przeziębisz.
-Nie trzeba nie jest mi zimno.- mówiła przez zaciśnięte zęby.
- Ta, uważaj bo ci jeszcze uwierzę.
- Nie musisz mi wierzyć.
-A może chce?
- Odczep się ode mnie.
-Wiesz ja tylko nie chcę, żeby nasza przewodniczka się rozchorowała.
- Niech Ci będzie, ale robię to tylko dlatego, że chcę żebyś się ode mnie odczepił.
- Okey...
Wziąłem jej plecak, a śpiwór zostawiłem. Jest przecież cały mokry. Weszliśmy do namiotu. Emy stała, bo nie wiedziała co robić. Podszedłem do niej i dotknąłem jej kurtki. Mokra. Rozsunąłem ją i sprawdziłem podkoszulek. Też mokry. Zdjąłem jej kurtkę, bluzkę, buty, skarpetki i spodnie. Emy wydawała się być lekko oszołomiona tym co robię. Pogmerałem w jej plecaku i wyjąłem czystą bieliznę. Podałem jej i powiedziałem jej żeby się w nią przebrała, a ja wyszedłem z namiotu i czekałem na zewnątrz. Nina już śpi, albo udaje. Percy i Ann gadają. Nagle namiot się rozsuną i Emy powiedziała mi że mogę już wejść. Stała przede mną w czarnym komplecie lekko zawstydzona. Zdjąłem kurtkę i jej podałem. Założyła ją. Wszedłem do śpiwora.
-Gdzie mój śpiwór?
-Na dworze.
-Ale, ale.....
-Jest cały mokry.
- Ehh czyli muszę spać koło Ciebie?
-Tak, ale jak Ci przeszkadza to...
-Nie no spoko, tylko wiesz nigdy nie byłam tak blisko drugiej osoby no po pozytywnej stronie.
-Rozumiem. - weszła do śpiwora i zasunęła go.
- Nico?
- Tak?
-Mogę się do Ciebie przytulić?
- Tak jasne...- Po chwili położyła głowę na moim ramieniu, a rękę położyła na mojej klace piersiowej. Po chwili spytałem- Opowiedz mi o sobie.
-Hmm co tu opowiadać? Zostałam wychowana przez potwory. O wiem! Jestem strasznie rozpieszczona. Nie wiem co to miłość. Nigdy nie miałam chłopaka nigdy się nie całowała, normalka u dziewczyny z lasu.- za chichotała cicho. - Nie ma nic więcej do powiedzenia. Jestem taka jak to pokazuje. Nico, a opowiedział byś mi o sobie?
-Hemm... jestem jednym z najnudniejszych herosów. Ale jak chcesz...
-Bardzo chcę.
-Miałem starszą siostrę... ale no niestety na misji umarła, tak samo jak moja mama tylko, że ona w innych okolicznościach. Został mi ojciec którego nienawidzę. Mam ponad 70 lat... Wiem wiem że to niemożliwe, ale prawdziwe. Jest taki hotel w którym czas się zatrzymuje i właśnie ja tam byłem z siostrą. Później znalazł mnie Percy i ta dam! Jestem sierotą no oprócz taty którego w cale nie obchodzę. Moją ostatnią dziewczyną była Nina, ale nam nie wyszło i się trochę cieszę, bo nie za bardzo bym chciał związać się z Boginiom. Interesujące nie?
-Nie wcale nie była interesująca bardziej... tragiczna. Nico nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ale Ci ufam.
- Heh wiesz ja też Ci ufam.
Po chwili Emy przekręciła się tak, że siedziała na mnie okrakiem i przyciskała mi do szyi nuż. Nie no ja tu się przed nią otwieram, a ta nuż mi przykłada do szyi.
- Nie jestem jedyna...- powiedziała po chwili
-Jak to nie rozumiem.
- Jest jeszcze Cam syn Nike... ma ten sam fach co ja. Nie jest wykluczone, że nas śledzi i...
-Niech zgadnę wolisz nas zabić i pokazać mu, że to był podstęp?
-Nie nie chce. Za bardzo Cię lubię żeby to zrobić, ale chyba muszę...
- W cale tego nie musisz robić.- powiedziałem lekko podnosząc się do góry i zbliżając do Emy.
-Ale przecież jak nie ja to on was zabije!
-I to mnie guzik obchodzi.- powiedziałem.
Emy upuściła nuż i popatrzyła mi głęboko w oczy. No cóż. Raz kozi śmierć, a teraz to dość prawdopodobne. Ująłem twarz Emy w ręce i ją pocałowałem.
-Hejka!- przywitał się.
-Cześć!- powiedziała Nina.
- Nie no nie mówcie, że z nią hmm współpracujecie- wskazał na Emy.- Ona zabiła mi 8 synów!
Emy spojrzała na mnie i tylko na mnie ze strachem.
-Pomaga nam. Przysięgła na styks, że nas nie zabije. - mówię.
-Ah... wybacz mi Emilly, ale dla Ciecie prezentu nie mam.
-A myślisz, że mi zależy?- spytała zadziornie.
-Nie... tylko chciałem być miły.- powiedział Hermes.
-Pff- prychnęła Emy i odeszła od nas o 2 metry. - Tylko szybko, bo nie mamy czasu... jeszcze przecież musimy znaleźć tą relikwie. - powiedziała wkurzona.
-Nie bulwersuj się.- powiedziałem. Odwróciła się i obdarzyła mnie taki wzrokiem jak by chciała mnie zabić.- Okey... Hermesie możemy dojść do sedna?
-Tak... trzymajcie.- rzucił w naszym kierunku trzy małe plecaczki. Jeden złapał Percy, drugi Nina, a ja trzeci. Po chwili odwróciłem się i zobaczyłem, że Hermes zniknął. otworzyłem mini plecak. Tak to kolejny pomysł Hermesa. W tym małym plecaczku zmieścił się śpiwór na dwie osoby, namiot (sam się rozkłada) i bardzo dużo jedzenia. Wsadziłem swoje rzeczy do tego plecaczka i zarzuciłem go na plecy. Odwróciłem się, żeby zobaczyć gdzie jest Emy. Nie widziałem jej. Podszedłem do miejsca gdzie przed chwilą stała. Stanąłem i zacząłem się rozglądać. Nagle usłyszałem ciche łamanie się gałęzi. Zacząłem się zastanawiać co to. Po chwili dobiegł mnie głos Emy.
-Nico uważaj! - krzyknęła.
Zanim zorientowałem się, gałąź się złamała,a Emy wylądowała na mnie. Upadłem i ona razem ze mną. Zacząłem się śmiać.
-Mówiłam Ci żebyś uważał!- powiedziała patrząc mi w oczy. Odgarnęła włosy do tyłu i wstała. Podała mi rękę i również wstałem. Obiecałem Ann i Percy'emu, że będę jej pilnował. No cóż łatwo ją się pilnuje, bo tylko przy mnie jest. Uśmiechnąłem się do niej mimowolnie.
-To idziemy?-spytała.
-Nom im szybciej znajdziemy te relikwie tym szybciej skończymy tę misję. - sprostował Percy.
-Dobre podejście Percy.- powiedziała Emy.
Percy posłał jej spojrzenie pełne podejrzeń, kiedy Emy to zauważyła wzruszyła ramionami i zaczęła iść przed siebie. Prowadziła nas przez zarośnięte ścieżki. Wszyscy co chwila się potykaliśmy, no oprócz Emy która wiedziała gdzie stawiać nogi. W pewnym momencie naszej podróży powiedziała.
-Musimy zrobić przerwę.
-Dlaczego?- spytała Nina.
-Dlatego, że ten las żyje i się przemieszcza.
-Jak to?- spytała Annabeth.
-Hmm z tym lasem jest podobnie jak z... labiryntem. Sam się przemieszcza, ale jak dla kogoś ko mieszka juz tu 15 lat to wcale nie jest trudno stwierdzić w którą stronę iść.
-Za ile ruszymy?- spytał Percy.
-Nie wiem za... piętnaście minut? Góra trzydzieści.
-To dobrze.
-Tylko chcę wam powiedzieć, że nawet jeśli wrócicie tą samą drogą nigdy nie dostaniecie się do miejsca z którego weszliście do lasu.
-Wow... nieźle- powiedziałem pod nosem.
Po jakimś czasie Emy powiedziała nam, że możemy już iść. Szczerze to o wiele bardziej wolę podziemie od lasu. Co chwila się potykałem i zaczepiałem Emy choć tego nie chciałem. Ona odwracała się za każdym razem, a ja wypalałem tylko z "sorry", tak to jest mój geniusz. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Emy stanęła i pokazała nam w ziemi dziurę do której mamy wejść. Wszyscy spojrzeliśmy na nią jak na wariatkę. Ona tylko pokręciła głową i wskoczyła do dziury. My chyba nie mieliśmy nic innego do zrobienia. Ja wskoczyłem jako drugi. Później Percy, Ann i Nina. Wylądowałem na zimnej skale. Emy stała już gotowa do dalszej drogi. Machnęła ręką żebyśmy już szli. Tak teraz czuję się jak bym był w podziemiu. Dziwnie tu jest. Emy oczywiście brnie na przód nie patrzą w tył. No, ale na szczęście za nią nadążamy. Nagle przed nami pojawia się przepaść. W dół jest tak na oko 70 metrów, a na samym dole woda. Podziemne jeziorko.
-No to gdzie relikwia?- spytał Percy.
-Nie wiem - Odpowiedziała Emy.
-Jak to "nie wiem"?
-No mówię wam, że nie wiem!
Emy podeszła do mnie bliżej. Annabeth stanęła na krawędzi. odwróciła się w naszą stronę i stwierdziła, że tam nic nie ma oprócz wody. Nagle skała pod nią się poruszyła. Emy momentalnie sięgnęła ręką do jej psa z nożami który był teraz przyczepiony do mnie. Tak skoro miałem pilnować jej i jej boni to trzeba było coś wymyślić. Wzięła z pasa dwa noże dziwnie zakończone. Jeden takim hakiem, a drugi był gruby, mocny i ostry. Zaczęła biec w stronę Ann.
-Wiążcie linę! - krzyknęła do nas.
Nale kamień spod stup Annabeth się załamał, a ona zaczęła spadać w dół. Emy skoczyła za nią. Podbiegłem do krawędzi, żeby widzieć co się dzieje. Emy wbiła w skałę jeden z noży i zaczęła się osuwać dość szybko. Złapała Ann za rękę. Teraz obie zwisały w przepaści tuż nad wodą. Percy rzucił linę. Emy coś powiedziała do Ann która złapała się liny.
-Wciągajcie ją ja poczekam!- krzyknęła.
Wziąłem za koniec liny i zacząłem wciągać, Percy i Nina razem ze mną. Po chwili Ann była z nami. Wziąłem linę i podbiegłem do krawędzi. Rzuciłem ja w przepaść. Spojrzałem w dół. Emy ręka zaczynała się ześlizgiwać. Zanim lina do niej dotarła wypuściła nuż i wpadła do wody. Nie wynurzała się prze dłuższy czas. Nagle wypłynęła. W ręce coś trzymała. Złapała jedną ręką linę i Wspinała się pomału na górę. Złapałem za linę i jej pomogłem. Kiedy stanęła na kamieniu. Wyciągnęła rękę w naszym kierunku i pokazała nam wielką niebieską perłę.
-To jest relikwia Posejdona. - odpowiedziała zmachana.
Percy podszedł do niej i zaczął dotykać.
-Wow nigdy nie myślałem, że mój tata zgubił coś takiego...
-Wiesz nikt nigdy nie wie czego się spodziewać...- zaczęła Emy
-Jak ją znalazłaś?- spytałem
-Hmm na dole kiedy wyślizgnęła mi się ręka, byłam w wodzie. I zauważyłam jak coś świeci to podpłynęłam i zabrałam to... Lepiej wynośmy się z tond, bo kiedy potwory z dołu zobaczą, że ich skarb zniknął możemy mieć problemy.
-Masz rację...To na górę którędy?- spytałem.
-Tak jak weszliśmy.
Szliśmy za Emy która doprowadziła nas do wyjścia. Poprosiła linę. Wzięła nuż który z wyglądu przypomina harpun. No dobra skąd ona bierze te wszystkie noże! Tu jest miejsce na co najmniej 3, a ona już wyciąga 6! Przywiązała linę do noża i rzuciła do góry. Szarpnęła linę, żeby się upewnić, że dobrze wszystko na górze jest dobrze. Zaczęła się wspinać i dotarła na górę. Później ja i reszta. Przeszliśmy jeszcze z 500 metrów i zarządziliśmy że tu zrobimy obozowisko, bo jesteśmy strasznie zmęczeni. Nie rozpalaliśmy ogniska nic, po prostu od razu wyjęliśmy namioty i je rozłożyliśmy. W środku ładnie sobie wszystko ułożyłem. Nagle na dworze zaczęło się ściemniać i robić bardzo zimno do tego jeszcze powiewał bardzo zimny wiatr. Zdjąłem buty. Po chwili namysłu stwierdziłem, że Emy zaraz się rozchoruje. Mokra na dworze ehh. Wsadziłem tak na odczep się buty i wyszedłem z namiotu. Stanąłem koło jej śpiwora. Odwróciła się w moją stronę.
-Choć do mnie do namioty. Tu się przeziębisz.
-Nie trzeba nie jest mi zimno.- mówiła przez zaciśnięte zęby.
- Ta, uważaj bo ci jeszcze uwierzę.
- Nie musisz mi wierzyć.
-A może chce?
- Odczep się ode mnie.
-Wiesz ja tylko nie chcę, żeby nasza przewodniczka się rozchorowała.
- Niech Ci będzie, ale robię to tylko dlatego, że chcę żebyś się ode mnie odczepił.
- Okey...
Wziąłem jej plecak, a śpiwór zostawiłem. Jest przecież cały mokry. Weszliśmy do namiotu. Emy stała, bo nie wiedziała co robić. Podszedłem do niej i dotknąłem jej kurtki. Mokra. Rozsunąłem ją i sprawdziłem podkoszulek. Też mokry. Zdjąłem jej kurtkę, bluzkę, buty, skarpetki i spodnie. Emy wydawała się być lekko oszołomiona tym co robię. Pogmerałem w jej plecaku i wyjąłem czystą bieliznę. Podałem jej i powiedziałem jej żeby się w nią przebrała, a ja wyszedłem z namiotu i czekałem na zewnątrz. Nina już śpi, albo udaje. Percy i Ann gadają. Nagle namiot się rozsuną i Emy powiedziała mi że mogę już wejść. Stała przede mną w czarnym komplecie lekko zawstydzona. Zdjąłem kurtkę i jej podałem. Założyła ją. Wszedłem do śpiwora.
-Gdzie mój śpiwór?
-Na dworze.
-Ale, ale.....
-Jest cały mokry.
- Ehh czyli muszę spać koło Ciebie?
-Tak, ale jak Ci przeszkadza to...
-Nie no spoko, tylko wiesz nigdy nie byłam tak blisko drugiej osoby no po pozytywnej stronie.
-Rozumiem. - weszła do śpiwora i zasunęła go.
- Nico?
- Tak?
-Mogę się do Ciebie przytulić?
- Tak jasne...- Po chwili położyła głowę na moim ramieniu, a rękę położyła na mojej klace piersiowej. Po chwili spytałem- Opowiedz mi o sobie.
-Hmm co tu opowiadać? Zostałam wychowana przez potwory. O wiem! Jestem strasznie rozpieszczona. Nie wiem co to miłość. Nigdy nie miałam chłopaka nigdy się nie całowała, normalka u dziewczyny z lasu.- za chichotała cicho. - Nie ma nic więcej do powiedzenia. Jestem taka jak to pokazuje. Nico, a opowiedział byś mi o sobie?
-Hemm... jestem jednym z najnudniejszych herosów. Ale jak chcesz...
-Bardzo chcę.
-Miałem starszą siostrę... ale no niestety na misji umarła, tak samo jak moja mama tylko, że ona w innych okolicznościach. Został mi ojciec którego nienawidzę. Mam ponad 70 lat... Wiem wiem że to niemożliwe, ale prawdziwe. Jest taki hotel w którym czas się zatrzymuje i właśnie ja tam byłem z siostrą. Później znalazł mnie Percy i ta dam! Jestem sierotą no oprócz taty którego w cale nie obchodzę. Moją ostatnią dziewczyną była Nina, ale nam nie wyszło i się trochę cieszę, bo nie za bardzo bym chciał związać się z Boginiom. Interesujące nie?
-Nie wcale nie była interesująca bardziej... tragiczna. Nico nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ale Ci ufam.
- Heh wiesz ja też Ci ufam.
Po chwili Emy przekręciła się tak, że siedziała na mnie okrakiem i przyciskała mi do szyi nuż. Nie no ja tu się przed nią otwieram, a ta nuż mi przykłada do szyi.
- Nie jestem jedyna...- powiedziała po chwili
-Jak to nie rozumiem.
- Jest jeszcze Cam syn Nike... ma ten sam fach co ja. Nie jest wykluczone, że nas śledzi i...
-Niech zgadnę wolisz nas zabić i pokazać mu, że to był podstęp?
-Nie nie chce. Za bardzo Cię lubię żeby to zrobić, ale chyba muszę...
- W cale tego nie musisz robić.- powiedziałem lekko podnosząc się do góry i zbliżając do Emy.
-Ale przecież jak nie ja to on was zabije!
-I to mnie guzik obchodzi.- powiedziałem.
Emy upuściła nuż i popatrzyła mi głęboko w oczy. No cóż. Raz kozi śmierć, a teraz to dość prawdopodobne. Ująłem twarz Emy w ręce i ją pocałowałem.
______________________________________________
Okey rozdział jeden z serii krótkich romantików.
Nie wiem czy wam się podoba, bo ja nie wiem czy mi się podoba.
Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ będzie zawierał relacje z trzech grup
i powinien być dość długi.
No i oczywiście będzie kolejna dodatkowa bohaterka.
Moja najlepsza przyjaciółka mnie prosi abym ją jakoś wcisnęła to ta dam będzie w następnym rozdziale.
Pod rozdziałem chciałabym, aby znalazło się co najmniej 10 kom nie tylko od anionimków.
I jeśli będą to proszę, aby zawierały coś więcej niż tylko np.
"Super"
Pozdrawiam
Luce
Jak ktoś chce się ze mną skontaktować tu mój
e-mail:
sarcia724@wp.pl
I skype
luce_sara
twój blog jest super! Zajrzysz na mój i powiesz mi jak bardzo jest głupi? Plisssss... Nikt na niego nie wchodzi...
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ale dość szybko potoczyła się cala akcja.Msm nadzieje że w tym lesie spotkaą Slendera.
OdpowiedzUsuńRozdział jest dobry. Postać Emy trochę mnie denerwuje, ponieważ wcześniej kibicowałam Nico i Ninie. Szkoda, że nie ma już dla nich szans. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPS. Nie zniechęcaj się małą ilością komentarzy. Liczy się jakość czytelników, a nie ilość.
Heh wiem, że Emy jest denerwująca, ale będzie bardzo pomocna ^^. No i co do tych komentarzy to nie zniechęciłam się małą liczbą ich tylko treścią. No i to chyba tyle ^^
UsuńPozdrawiam Luce
Piszesz genialnie czekam z niecierpliwością na następny rozdział mam nadzieje , że będzie tak samo w ciągający jak poprzednie .Czekam z niecierpliwością mam nadzieje ,że będzie więcej Sileny i reszty grupy.
OdpowiedzUsuńLepsza była "wersja robocza", że tak powiem. Było więcej szczegółów i lepiej rozwinięta akcja..., ale źle nie jest. Sorry, że Cię krytykuję skarbie, ale znasz mnie szczera jestem.... A wracając do treści to... tak jak już mówiłam "wersja robocza" lepsza, ale to nie znaczy, że ta jest do bani... Co pewnie pisać się nie chciało. O tyle o ile Cię znam wiem, że odpowiedź brzmi : Tak.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie... proszę Cię... Rozwijaj dłużej akcje, a nie tak od niechcenia (tak to właśnie wygląda z porównaniem do "wersji roboczej").
A zmieniając temat... czekam na kolejny (o wiele dłuższy i bardziej urozmaicony) rozdział.
Pozdrowionka...
A i tak wgl. to Cię jtr w sql za ten rozdział zamordujem.
Świetny ! Nico & Emy, awwwww <333
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paulaaa
super rozdział podoba mi się
OdpowiedzUsuń