czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 20- "Kim jesteś?"

Więc tak zaczyna się misja na którą bardzo długo sama czekałam.
Końcówka mojego bloga, a przynajmniej pierwszej części was zaskoczy.
Nikt (oprócz mojej mamy. Tak czytała Persiaka) nie wie co się stanie i mnie strasznie korci żeby napisać, ale muszę być cicho.
____________________________________________

Dwunastu herosów wyzwanie podjąć musi 
i obiecać, że zła moc potworów ich nigdy nie skusi.
Na cztery po trzy podzieleni
przedostać się muszą przez gęstwinę zieleni.
Ścigać ich będą potwory 
i bogowie mogą odgonić te najgorsze zmory.
-Kawałek przepowiedni.

  

Percy

<Uwaga w rozdziale pojawia się moment 18+>

    Dzień normalny. Nic nadzwyczajnego. Nina straciła pamięć. Nic nie pamięta co się działo przed upadkiem. Masakra. Czemu akurat teraz kiedy jest nam potrzebna! Ale co jest dobrze? Zgodziła się być z nami w jednej grupie! Super nie? No dobra, ale wracając do innych spraw. Jestem w jedynce z Annabeth (jupi!) i Nickiem... Fajnie się składa, no ale jak zawsze mam jakieś wątpliwości. Pakujemy swoje najpotrzebniejsze rzeczy i zaraz będziemy jechać do specjalnego hotelu dla śmiertelników i herosów. Ja już chcę tam być! Co prawda będę miał oddzielny pokój od Ann (nie ucieszyło mnie to), ale no cóż tak bywa. Im szybciej znajdziemy się w tym przeklętym lesie tym szybciej z tamtego miejsca wrócimy do domu. 
   Dobra już jestem spakowany i Annabeth też. To skoro teraz czekamy na Nica przy sośnie Thali opowiem co nieco o tej misji. Są cztery grupy. Pierwsza (my) przeszukujemy północną część lasu. Druga (Leo, Jason, Piper) wschodnią część, trzecia (Willow, Tom, Adam) południową, czwarta (Charlie, Silena, Bianca) zachodnią. Również każda z grup ma przydzielonego boga do pomocy. My mamy Ninę. Fajnie się składa, bo sporo przeszła i nieźle walczy. 2 ma Afrodytę. Oj ona nieźle będzie wkurzać Piper. 3 Apolla... będą mieli już chyba dość różnych rymowanek. 4. Demeter... ich będzie truła owsianką.
    Oparłem się o jakieś drzewo. I patrzyłem się na moją ukochaną, która wiązała swoje długie blond włosy w kłosa na boku. Nagle ona uniosła głowę i nasze spojrzenia się napotkały. Ann lekko się uśmiechnęła. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. I przyszedł Nico w chwili kiedy miałem pocałować Ann. Wsiedliśmy do autokaru, gdzie już wszyscy siedzieli na miejscach. Cztery ostatnie miejsca na tyle zajęte były przez bogów. Nico siadł koło Bianci, a ja koło Ann. Choć może nie koło Ann. Ona siadła na moich kolanach. Nasz przystanek był pierwszy. Hotel "Paradiso" Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Wziąłem walizkę Ann i swoją.
Weszliśmy wszyscy do hotelu i poprosiliśmy klucze do pokoi. Mój mieścił się na ostatnim piątrze czyli czwartym, tak samo jak Ann, Nica i Niny. Nina swój pokój miała naprzeciwko mojego, a Ann siedem pokoi dalej od mojego. Nico swój miał naprzeciwko Annabeth. To nie sprawiedliwe! Pożegnałem się czule ze swoją dziewczyną i umówiliśmy się o 19.00 na dole. Wszedłem do swojego pokoju. Rozejrzałem się dookoła. Nic nadzwyczajnego. Wielkie łóżko, stoliczek po boku. Za drugą ścianą mieściła się szafa. Poszedłem do niej i ją otworzyłem. Wypakowałem swoje rzeczy i wsadziłem je do niej. Wziąłem swoje niebieskie kąpielówki i poszedłem do łazienki. Wziąłem zimny prysznic. Założyłem bokserki i wszedłem z łazienki. Położyłem się na łóżku i czekałem na 19.00 zostało mi jeszcze dwadzieścia minut. Założyłem szlafrok i poszedłem na dół. Ann w tej samej chwili wyszła. Nie zauważyła mnie. Podbiegłem do niej cicho. Złapałem od tyłu i pocałowałem ją w usta. Na początku była przerażona, ale odwzajemniła pocałunek.
-To co idziemy na basen?- spytałem.
-Tak.- odpowiedziała.
   Zeszliśmy na dół. Na recepcji powiedziano nam gdzie mamy iść. Dostaliśmy po ręczniku i weszliśmy na basen. Wrzuciłem Annabeth do wody. Śmiałem się i też wskoczyłem do wody. Na basenie nie było nikogo oprócz nas.
-Idziemy do sauny?- spytałem
- Czemu nie.
    Weszliśmy do pomieszczenia gdzie mieściły się sauny. Sauna parowa, sauna sucha, sauna fińska. Wybraliśmy parową. Siedliśmy naprzeciwko siebie. Włączyłem maszynę. Puściłem z kranu trochę wody. Dzięki czemu natychmiast pojawiła się para. Wstałem i zamknąłem drzwi specjalnym zamkiem, żeby nam nikt nie przeszkadzał. Siadłem koło Ann i ją przytuliłem. Zaczęliśmy rozmawiać o tej misji. Niewykluczone jest to że któreś z nas może zginąć, lub zaginąć. Annabeth nie chciała o tym słyszeć, szczerze to ja też. Choć postanowiłem, że gdy coś będzie groziło Ann ja za nią stanę i nawet jeśli będzie trzeba oddam za nią swoje życie. Oczywiście nie powiedziałem tego na głos. Popatrzyłem na Ann. Była tak blisko mnie, że czułem jej ciepły oddech mimo upału w saunie. Wstałem, a ona razem ze mną. Położyłem ręce na jej tali i przyciągnąłem ją do siebie. Pomiędzy naszymi ciałami nie pozostał nawet milimetr wolnej przestrzeni. Musnąłem wargami szyję Annabeth co wywołało u niej ciarki. Pomału zacząłem ją całować coraz wyżej aż zatrzymałem się na ustach. Ma początku pocałunek był delikatny, ale po chwili zamienił się w namiętny i natarczywy. Podobało mi się to. Po chwili przestałem całować się z Ann, a z jej ust dobiegła mnie propozycja chyba nie do odmówienia. 
-Percy idziemy do mnie czy do Ciebie?-spytała lekko zdyszana. 
-Hmm, a gdzie wolisz? 
-Nie wiem wszystko jedno. 
-Mi też... Może do Ciebie będzie bliżej?
-Dobra. 
   Otworzyłem drzwi i weszliśmy pod prysznic, aby ochłodzić rozgrzane ciało. Od gorąca i nie tylko. Po dziesięciu minutach wyszliśmy z basenu i weszliśmy do pokoju Ann. Miała bardzo ładny widok na las do którego za dwa dni wyruszmy. Duże łóżko, dwa fotele, telewizor i szafę pasującą do pokoju. Wziąłem Ann na ręce i lekko położyłem na łóżku. Zacząłem całować jej obojczyk. Aż w końcu moje usta spoczęły na jej. Rozpiąłem jej stanik nadal ją całując. W końcu sama go zdjęła i rzuciła gdzieś na podłogę. Wielu chłopaków na moim miejscu zaczęliby macać jej piersi. Hmm nie wiem może jestem jakiś nie hallo, ale dla mnie to zbędne. Kiedyś spytałem Ann co o tym sądzi, a ona powiedziała, że według niej jest to niekomfortowe, a czasem nawet nieprzyjemne dla dziewczyny. Więc postanowiłem tak nie robić. 
   Całowaliśmy się dalej. Annabeth zdjęła moje bokserki, a ja jej majtki. Hmm chyba już dalej nie muszę opisywać co się działo nie? Więc na tym skończymy. 

~***~

  Przez dwa dni trenowaliśmy ostro, żeby być w formie na misji. Szkoda, że mieliśmy tylko dwa dni. Wziąłem plecak i zacząłem pakować do niego najpotrzebniejsze rzeczy: zapałki, nektar, ambrozję, śpiwór, drachmy (nigdy nie wiadomo może się przydadzą), coś do jedzenia typu jabłka, suszone mięso, krakersy, różnego rodzaju batoniki, sezamki, nic nak'sy itp. Orkan wsadziłem sobie do spodni. Założyłem specjalną ocieplaną kurtkę , buty założyłem chyba najwygodniejsze jakie tylko mogłem. Spotkałem się z Annabeth, Nickiem i Niną na dole. No oczywiście wszyscy czekali na mnie. 
-Czyli co mamy od tak po prostu wejść? - spytałem
-Nie Zeus da nam znać kiedy. 
-Jak?
  W chwili kiedy zapytałem usłyszeliśmy grzmot i po niebie rozpostarła się wielka błyskawica. Ann chwyciła mnie za rękę i wszyscy czworo wbiegliśmy do lasu
-To był nasz sygnał.- oznajmia w trakcie biegu. 
-Aham...
     Rozglądamy się czujnie to w lewo, to w prawo, w przód i tył. Jak na razie żadnych potworów.  W ręce trzymam Orkan mój magiczny miecz od niczego. Zaczyna się ściemniać więc znajdujemy spokojne miejsce na nocleg. Proponuję, że wezmę pierwszą wartę. 

~***~
Emy




   Idę jak co dzień przez las. Wokół mnie drzewa, krzewy i Oni. Nie wiem jak je nazywać. Wychowały mnie, ale nie wiem jak się do nich zwracać. Kiedy ich się pytam odpowiadają mi, że mam się do nich zwracać jak chce. Ponoć herosi mówią na nie "Potwory". Ale ja mam maniery. Może się przedstawię? Mam na imię Emilly, a nazywam się Merryweather mam już 16 lat.Jestem szatynką o prawie czarnych oczach. Mam 169 wzrostu. 
   Od kont pamiętam mieszka w tym lesie i jeszcze nigdy z niego nie wyszłam co prawda przebywałam na jego granicach, ale jeszcze nigdy nie wyszłam poza  nie. Wychowują mnie "Potwory". Uczą mnie walki i innych potrzebnych rzeczy do zabijania Herosów. Opowiadają mi jacy oni są. Inaczej żeby mnie wszyscy zrozumieli:
 Herosi- są to okrutne, podstępne, wredne, głupie, nieufne, wkurzające, zabójcze, pomysłowe i niezwykle zdradzieckie kreatury. Może troszkę jaśniej? Od małego jestem ćwiczona aby zabijać herosów. Za każdym razem kiedy w okolicy pojawia się heros jestem wysyłana do "walki" z nim.  Zazwyczaj moja taktyka zaczyna się od udawania bezbronnej zagubionej dziewczyny dopiero później pokazuje pazurki. Czasami się nie cackam i od razu zabijam. Moja opiekunka twierdzi, że jestem urodzoną morderczynią. Co do prawdy nigdy nie miałam z tym problemu. Zawsze każda sztuka walki przychodziła mi z łatwością, a zabijanie pff to była przyjemność. Mój nauczyciel od  "Rozpoznawania rodzaju herosa" mówił, że moja uroda przyćmię nawet najlepszego herosa. Nie powiem takie słowa mi strasznie poprawiają samopoczucie. Choć muszę przyznać, że czasem jak patrzę na herosa, który ma zaraz umrzeć widzę strach w jego oczach, ale i również coś czego nigdy nie widziałam. Niekiedy postanawiam puścić jakiegoś herosa wolno, ale rzadko to się zdarza dlaczego? Dlatego, że później mam niezły wycisk. Pod jakim względem? Każdym. 
    Dobra, ale wracając do sprawy. Mam na sobie czarne rurki, fioletową bokserkę i czarną kurtkę. Mam również pas z nożami i mieczem oraz plecak z innymi ubraniami , pożywianiem i  śpiworem. Nie raz zostaje na noc z dala od mojego "domu". Uzbrojenie jest na wypadek gdybym spotkała jakiegoś Herosa. Wiem, że strasznie się na nich uwzięłam. Po paru krokach czuję zapach ogniska. Zostawiam plecak przy jednym z drzew i podchodzę bliżej. No jak oczywiście znam swój los nic nie widzę. Wdrapuję się na pierwsze lepsze drzewo i z niego obserwuje obozowisko czwórki herosów? Troje z nich jest na pewno. Ładna blondynka o szarych oczach i klejący się do niej czarnowłosy chłopak o niebieskomorskich oczach i o nietypowej urodzie. Na uboczu stoi chłopak o jasnej skórze czarnych jak węgiel włosach i oczach. Jest dość chudy, ale uroczy. Jeszcze nigdy nie spotkałam takich herosów jak ten chłopak z czarnymi oczami i niebieskimi, bo urodę tej dziewczyny kojarzę. Pewnie jest córką Ateny. No i jest jeszcze jedna dziewczyna. Ma bardzo dziwne włosy pomieszanie blondu z czarnym i oczy raz szare, a raz niebieskie jak morze. Jestem na tyle blisko, że słyszę ich rozmowy. 
-Percy na pewno chcesz jako pierwszy stać na warcie?- pyta blondynka 
-Tak ja chce Annabeth co mi szkodzi?- odpowiada Percy.
-Hmm jak chcecie mi jest obojętne- mówi czarnooki.
-Tak Nico tobie jest wszystko obojętne.-mówi druga dziewczyna 
-Weź przestań się mnie czepiać Nina! To, że teraz jesteś bogiem nie usprawiedliwia cię.
-No dobra nie kucie się. Percy bierze pierwszą wartę, Nico drugą, a ja i Nina weźmiemy warty następnego dnia. - mówi Annabeth. 
    Pomału zaczęło się ściemniać. Najciszej jak potrafiłam zeszłam z drzewa. Poczekałam aż wszyscy zasną. Percy siadł sobie na ziemi i zaczął oglądać swój miecz. Hmm trzeba go jakoś rozproszyć, żeby poszedł dalej. Z ziemi wzięłam kamień wielkości jabłka. Rzuciłam je w ciemne czeluści. Percy od razu wstał kiedy usłyszał dźwięk. Odszedł 9 metrów od obozowiska. Dobyłam dwa noże i rzuciłam nimi w jego kierunku. Oba przyszpiliły go do ziemi. Wyjęłam jeszcze jeden nuż i zaczęłam biec w jego kierunku bezszelestnie. Kiedy się uwolnił i wstał z powrotem ciężarem swojego ciała powaliłam go na ziemię. Nuż przycisnęłam mu do szyi.
-Jeśli powiesz jakiekolwiek jedno słowo poderżnę Ci gardło- powiedziałam, a on tylko pokiwał głową.- Grzeczny chłopak. 
   Teraz z bliska mogę przyznać, że jest bardzo łany, ale nie w moim typie...
-Jesteś synem Posejdona zgadza się?- spytałam,  a on tylko pokiwał głową.- W czasie 16 lat zdołałam zabić tylko jednego potomka pana mórz.- ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale bał się mnie. 
    Nagle coś mnie zepchnęło z Percy'ego i wylądowałam na zimniej ziemi. Ktoś złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił mnie do ziemi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Nica. 
-Do jasnej cholery puść mnie!- krzyknęłam.
-Hmm niech się zastanowię... nie, a wiesz dlaczego?
-Tak wiem, dlatego że przed chwilą próbowałam zabić twojego kumpla Percy'ego. 
-Skąd wiesz jak mam na imię?- spytał Percy.
     Starałam się wyrwać z uścisku Nica, ale chodź był chudy to silny i trudno było się oswobodzić z jego uścisku. Więc przestałam się szamotać. 
-Kim jesteś?- spytała Nico.
-Zgadnij.- odpowiedziałam 
-Hmm... na pewno nie jesteś potworem, bo jak na niego jesteś za ładna. Typowym herosem też nie jesteś... Hmm nie wiem .
-Podpowiedzieć Ci Nico?
-Masz nad nami przewagę znasz nasze imiona, a my ciebie nie.
-Hmmm wiesz co Nico? Nigdy jeszcze nie spotkałam takiego herosa jak ty. Czyim jesteś dzieckiem?
-O nie najpierw ty podaj nam informacje o sobie. - powiedział zawzięcie Nico.
-Hem... Mam na imię Emilly, ale wolę skrót Emy hmm mam 16 lat i jak to delikatnie powiedzieć?  No i nie głupio. Zostałam wychowana żeby zabijać herosów. 
-Wow... a jakieś nazwisko posiadasz?
-Merryweather. 
-Fajne nazwisko.- powiedział Percy.
-Ta... 
-Ej Percy, czy to nie ta dziewczyna od Aresa co on i jej matka od 15 lat szukają? 
-Hmm wiesz przez 15 lat się mogła zmienić, ale no może...
-Powiedz nam co ty tu robisz?
-O nie już wam powiedziałam kim jestem żądam teraz od ciebie Nico powiedzenia czyim dzieckiem jesteś. 
-O masakra... Hadesa. Pasuje?
-Może być. Hmm jak przysięgnę na styks, że was nie zabije ani waszych koleżanek oraz nie ucieknę... To zejdziesz ze mnie!- powiedziałam wkurzona. 
-Dobra, ale oddaj nam psa z bronią.- powiedział Nico nadal siedzący na mnie. 
-Sam go weź jak chcesz.- powiedziałam do chłopaka. No muszę przyznać, że mi się podoba. Przez te wszystkie lata jeszcze nigdy nie spotkałam takiego unikata. 
    Ewidentnie zmieszałam go tym żeby sam go wziął, ale w końcu zszedł ze mnie pomógł mi wstać i odpiął mi pas. Poruszałam się trochę, bo zdrętwiałam. Jak mam z nimi zostać to muszę zabrać swoje rzecz z pod tego drzewa. Obróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z Nickiem. Masakra, ale on ma ładne oczy. Pff Emy ogarnij się! 
-Za chwilę wracam.- powiedziałam i umknęłam im w krzakach. Po chwili zauważyłam swój fioletowy plecak. Złapałam go i z powrotem pobiegłam do obozowiska herosów. Przysięgłam przecież na styks, że nie ucieknę i ich nie zabiję. Byłam już tuż tuż ich obozowiska gdy nagle coś mnie złapało i pociągnęło do tyłu. Krzyknęłam. To coś mnie obróciło i zobaczyłam Nica. - Nie strasz mnie tak! - krzyknęłam na niego. 
-Sorry chciałem sprawdzić czy nie uciekniesz.- powiedział lekko się uśmiechając.
-Powiedziałam przecież, że wrócę! 
-Wiem, ale...
-Nie musisz kończyć. Wiem po co tu jesteście. Misja?
-Tak... I potrzebujemy twojej pomocy.
-A kto powiedział, że wam pomogę?
-Nikt hem może inaczej. Emy pomogłabyś nam w misji?- spytał takim hmm przyjemnym tonem.
-Z chęcią Nico. - powiedziałam- ale nie mam zielonego pojęcia jak wam mogę pomóc. 
-Coś się wymyśli. Choć z tond zimno tu przy ognisku będzie lepiej no i przede wszystkim umieram z głodu. 
-Ja też... 
-Powiedz mi jak to jest być wychowywana przez Potwory?
-Fajnie... mają przede wszystkim twoje zaufanie... macie drachmy? 
-Nom mamy, a co?
-Będą wam potrzebne no wiesz jak będziecie chcieli kupić jedzenie, albo przejść przez most... 
-Ale przecież tam będą potwory!?
-Tak, ale będziecie ze mną!  A wszystkie potwory w ty przeklętym lesie mnie znają! I jestem jedyna! Nie spotkałam jeszcze nikogo kto robił by to samo co ja, albo inaczej jestem tu jedyna. Nie ma innego zabójcy herosów. 
-Okey... To może chodźmy z tond jakoś tak nieprzyjemnie tu jest. 
-Dobra. 
    Po chwili byliśmy na miejscu. Siadłam przy ogniu i położyłam koło siebie swój plecak. Wyjęłam z niego śpiwór. 
-Nico.- powiedziałam cicho.
-Nom?- siadł koło mnie. 
-Mogę na chwilę wziąć jeden nóż? 
-Po co?
-Nie masz czasem ochoty na mięso? 
-No nie wiem...
-No weź... Obiecałam, że was nie zabiję. 
-No dobra. 
   Podał mi jeden z noży. Wstałam i udałam się na obrzeża obozowiska. Za krzakami było gniazdo indyka... serio to nie wiem z kont one tu się znalazły. Popatrzyłam dalej i zauważyłam jednego z nich. Rzuciłam nożem w jego stronę trafiłam. Podeszłam do niego i wyjęłam nuż z szyi. Po czym wzięłam indyka i zaniosłam go do obozowiska. Oskubałam go z piór i skóry. Oddzieliłam to co dobre od tego ble. To niedobre wyrzuciłam gdzieś w las, a to dobre upiekłam. Zaczynało świtać. 
-Nico obudź resztę ja przygotuje "śniadanie".
-Dobrze... - wstał.- wiesz co... pomimo tego, że chciałaś zabić Percy'ego jesteś fajna.
-Dzięki ty też jesteś fajny.- puściłam mu oczko, a on się uśmiechnął.
    Po chwili pięć kawałków indyka było upieczone więc położyłam je na papierowych talerzykach do tego jeszcze wyjęłam plastikowe kubki i nalałam ciepłej herbaty. Po chwili do mnie dołączył Nico mówiąc, że zaraz wszyscy się zjawią. Podałam mu talerz i kubek.
-Dzięki.
-Proszę.
    Usłyszałam kroki. Do naszego śniadania dołączył Percy. Uśmiechnęłam się do niego i podałam mu indyka.
-Sorry, że wczoraj chciałam Cię zabić. A i spoko indyk nie jest zatruty Nico może potwierdzić.
-Nie no okey... rozumiem,  że zostałaś tak wychowana...
-Hej chłopaki.- powiedziała zastana Annabeth.- Kim jesteś?-spytała się mnie
-To jest Emy Merryweather... hem...- zaczął Nico
-Wychodzi na to, że jak byłam mała zostałam porwana. Wychowywały mnie potwory. Hmm co by tu jeszcze dodać? A no właśnie. Jestem zabójczynią herosów.
- Że co?
-Spoczko Ann nikogo z nas nie zabiła...- mówi Percy.- co prawda chciała mnie zabić, ale Nico mnie uratował.
-Że co? I jeszcze jej pozwalacie tu zostać?
-Ann spoko... mogę jej pilnować- proponuje Nico- A przede wszystkim ona ten las  zna jak swoją kieszeń.
-No dobra. - uległa.
-Ale ogólnie to w czym wam mam pomóc?- pytam.
-Hmm...- zaczął Percy, kiedy pojawiła się Nina
-Szukamy relikwi coś co mogło należeć do bogów...
-Wiem! W północnej części takich relikwi jest chyba 3... Ogólnie w całym lesie jest 12.
_______________________________________________________________

Koniec!
Wiem głupie zakończenie, ale pisać mi już się nie chce xd
Wiem, wiem leń ze mnie jeden wielki.
Rozdział miał być o wiele wcześniej, ale no jak to ja nie chciało mi się pisać, a jak się w końcu za to wzięłam to coś co chwila mi przeszkadzało.
Hmm myślę że wam się spodoba ten rozdział ;)
Hmm... Pod ostatnim postem miałam 14 kom... Więc pod tym rozdziałem poproszę co najmniej 8.

Pozdrawiam Luce


11 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Nie chce mi się więcej pisać. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leń z Ciebie taki sam jak ze mnie xd

      Usuń
    2. Widzisz mamy ten sam problem... jaki zbieg okoliczności....

      Usuń
  2. super!!!!! tylko napisz szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny napisz szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej.! Świetny.! Zaskoczyłaś mnie z tą Emy.:-) Czekam na nn
    Pozdrawiam, Paulaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohh. Cudowny rozdział *.* Emy... ahh ona jest superr!
    Mam takie małe pytanko. Czy ona ten teges z Nickiem?
    Hmm według mnie psują do siebie xd.
    Ale to tylko maje zdanie.
    Kiedy następny rozdział. Już nie mogę się doczekać *_*
    Pozdrawiam
    Jasminne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dzięki wam. Kiedy kolejny rozdział?
      Jak się postaram dziś wieczorkiem ^^

      Usuń

Hem... Dla niektórych komentarz to tylko opinia o rozdziale.
Dla mnie komentarz to motywacja.
Przyjemny komentarz poprawiam mi samopoczucie i mam ochotę pisać rozdział.
Luce