Hejka!!
Oto ostatni rozdział mojego bloga!
Jej jak się cieszę że to już prawie koniec...
Ale oczywiście będzie 2 część więc bez spinki, że kończę z tym blogiem.
___________________________________________
___________________________________________
"Stoję nad przepaścią.
Za mną stoisz TY.
Z mych oczu płyną łzy.
Czyżby to koniec mój był?
Me serce płonie.
Kocham Cię.
Te słowa płyną z ust mych.
Czy ty jeszcze kochasz mnie?
CISZA...
PRZEPAŚĆ...
OSTATNIA ŁZA...
ŚMIERĆ...
KRZYK...
nie..."
Za mną stoisz TY.
Z mych oczu płyną łzy.
Czyżby to koniec mój był?
Me serce płonie.
Kocham Cię.
Te słowa płyną z ust mych.
Czy ty jeszcze kochasz mnie?
CISZA...
PRZEPAŚĆ...
OSTATNIA ŁZA...
ŚMIERĆ...
KRZYK...
nie..."
-LiaMort
~Annabeth~
Leżałam obok Percy'ego. Oboje jeszcze nie spaliśmy. Z naszej piątki chyba tylko Nina już spała. Percy i Nico na ognisku się lekko opili... ta... no.. ee... Hermes zostawił im jakiś trunek i tu e.. wczoraj go odkryli i chcieli sprawdzić co to, a tu nadarzyła się okazja. Jaka okazja nie? Znaleźliśmy... znaczy Emy znalazła ostatnią relikwię. I teraz tak świętujemy... Znaczy oni. Co do prawdy Nina zrobiła sie jakaś sztywna. Coś z nią nie tak... Wcześniej była inna. Może to przez to że straciła pamięć? Powinniśmy jej dać ten czas na odpoczynek.
Percy patrzył się na mnie cały czas. Obróciłam się do niego twarzą. Uśmiechnęłam się, a on do mnie. Lekko pocałował mnie w czubek nosa.
-Na górze róże, na dole fiołki kocham Cię Ann jak...- zaczął. Teraz się głowi nad ostatnim słowem. Widać, że nigdy nie pił aż tak dużo alkoholu. - Jak... zdechłe limonki!
Teraz to on dowalił. Co ma z tymi limonkami? I czemu jeszcze zdechłe? Nie rozumiem go... Położyłam się spać. Nie wiem która godzina, ale już chyba był na to czas. Nie wiem kiedy poszłam spać... Obudził mnie dziwny dźwięk. Tak jak by ktoś... krzyczał. Wybiegłam z namiotu w samej podkoszulce Percy'ego i majtkach. Na środku stała Emy. Co się stało? Dlaczego krzyczała? Wtedy ja też to dostrzegłam. Dosłownie krok od niej rozpościerał się wąwóz którego przedtem nie było. Widziałam jak się trzęsie. Ma lęk wysokości. Po drugiej stronie stał potwór, ale ja nigdy wcześniej takiego nie widziałam. Nagle Nico wyszedł z namiotu w całym rynsztoku. Podszedł do Emy i ją przytulił. Ewidentnie blondynka przypadła mu do gustu. Mnie zaciekawił ten potwór. Patrzył się prosto na mnie swoimi rubinowymi oczami. Był za daleko, abym mogła ocenić co to za gatunek... Ale nawet z daleka widać, że to nie jest potwór. To jest coś nam nieznanego... Ale wracają do ziemi. Zwinęliśmy cały obóz i ruszyliśmy w drogę.Teraz zdarzy się cud jeśli wyjdziemy stąd żywi w parę godzin. Zaczyna się gonitwa z czasem...
Percy patrzył się na mnie cały czas. Obróciłam się do niego twarzą. Uśmiechnęłam się, a on do mnie. Lekko pocałował mnie w czubek nosa.
-Na górze róże, na dole fiołki kocham Cię Ann jak...- zaczął. Teraz się głowi nad ostatnim słowem. Widać, że nigdy nie pił aż tak dużo alkoholu. - Jak... zdechłe limonki!
Teraz to on dowalił. Co ma z tymi limonkami? I czemu jeszcze zdechłe? Nie rozumiem go... Położyłam się spać. Nie wiem która godzina, ale już chyba był na to czas. Nie wiem kiedy poszłam spać... Obudził mnie dziwny dźwięk. Tak jak by ktoś... krzyczał. Wybiegłam z namiotu w samej podkoszulce Percy'ego i majtkach. Na środku stała Emy. Co się stało? Dlaczego krzyczała? Wtedy ja też to dostrzegłam. Dosłownie krok od niej rozpościerał się wąwóz którego przedtem nie było. Widziałam jak się trzęsie. Ma lęk wysokości. Po drugiej stronie stał potwór, ale ja nigdy wcześniej takiego nie widziałam. Nagle Nico wyszedł z namiotu w całym rynsztoku. Podszedł do Emy i ją przytulił. Ewidentnie blondynka przypadła mu do gustu. Mnie zaciekawił ten potwór. Patrzył się prosto na mnie swoimi rubinowymi oczami. Był za daleko, abym mogła ocenić co to za gatunek... Ale nawet z daleka widać, że to nie jest potwór. To jest coś nam nieznanego... Ale wracają do ziemi. Zwinęliśmy cały obóz i ruszyliśmy w drogę.Teraz zdarzy się cud jeśli wyjdziemy stąd żywi w parę godzin. Zaczyna się gonitwa z czasem...
~Emy~
Wyszłam ubrana z moją bronią z namiotu. Byłam jeszcze zaspana więc nie zauważyłam kiedy przede mną wyrosła przepaść, ale to nie dla tego krzyknęłam. Przede mną pojawił się on... To nie jest normalny potwór. Sama nawet nie wiem co to jest, ale przeraziło mnie. Ewidentnie nie lubi głośnych dźwięków, bo od razu po tym jak krzyknęłam przeleciał przez przepaść i stanął po drugiej stronie. Boję się. Nico od razu wyszedł sprawdzić co się dzieje. Wtedy spojrzałam w dół. Pode mną jakieś 1000 metrów rozpościerał się wąwóz.
Nie chcę wiedzieć co by się stało jakbym tam wpadła. A może to tylko złudzenie? Wzięłam kamień i rzuciłam do przodu. Zatrzymał się w powietrzu. Tu jest jakaś niewidzialna ściana. Już miałam robić krok do przodu kiedy koło mnie znalazł się Nico i mnie przytulił. Po co? Przecież wie dobrze, że nie lubię kiedy ktoś się do mnie klei.
-Choć... Wiem też zauważyłam to z tym kamykiem, ale lepiej nie zbudzać niepotrzebnych sensacji.- szepnął mi na ucho i wskazał głową Annabeth, Percy'ego i Ninę jak się na nas gapią.
-Dobrze. - powiedział do niego. Odwróciłam się do zebranych. - No na co się tak gapicie? Zbierać manatki i ruszamy dalej. Trzeba w końcu z tond się wyrwać.- Nadal się na mnie patrzyli w osłupieniu.- Czy ja mówię w jakimś dla was niezrozumiałym języku? Ruszać się no! Chcę już z tond wyjść. Za długo tu siedziałam...- zamilkłam.
Gdzie ja mam się podziać? Przecież nie znam nikogo jestem przecież sama... Może... Nie nikogo nie będę prosić o pomoc. Dam radę sama. Chyba. Pomogłam złożyć Nicowi namiot. Po tym od razu zgasiłam ogień i ruszyliśmy przed siebie. Dobra chwila.... Gdzie jesteśmy to najważniejsze. Sądząc po drzewach to niedaleko wyjścia, ale którędy będzie najlepiej? Przede mną jak na życzenie "wyrosło" drzewo. Wspięłam się na nie. Z góry wszytko wygląda inaczej. Przynajmniej tak można poczuć jak się czują Bogowie. Tak! Trzeba iść cały czas do przodu i tylko kontrolować czy idzie się dobrze. Uff. Myślałam, że będzie trudniej. Zeskoczyłam z drzewa wprost w ramiona Nica. Zażenowana przewróciłam oczami, a on odstawił mnie na ziemię.
-Choć... Wiem też zauważyłam to z tym kamykiem, ale lepiej nie zbudzać niepotrzebnych sensacji.- szepnął mi na ucho i wskazał głową Annabeth, Percy'ego i Ninę jak się na nas gapią.
-Dobrze. - powiedział do niego. Odwróciłam się do zebranych. - No na co się tak gapicie? Zbierać manatki i ruszamy dalej. Trzeba w końcu z tond się wyrwać.- Nadal się na mnie patrzyli w osłupieniu.- Czy ja mówię w jakimś dla was niezrozumiałym języku? Ruszać się no! Chcę już z tond wyjść. Za długo tu siedziałam...- zamilkłam.
Gdzie ja mam się podziać? Przecież nie znam nikogo jestem przecież sama... Może... Nie nikogo nie będę prosić o pomoc. Dam radę sama. Chyba. Pomogłam złożyć Nicowi namiot. Po tym od razu zgasiłam ogień i ruszyliśmy przed siebie. Dobra chwila.... Gdzie jesteśmy to najważniejsze. Sądząc po drzewach to niedaleko wyjścia, ale którędy będzie najlepiej? Przede mną jak na życzenie "wyrosło" drzewo. Wspięłam się na nie. Z góry wszytko wygląda inaczej. Przynajmniej tak można poczuć jak się czują Bogowie. Tak! Trzeba iść cały czas do przodu i tylko kontrolować czy idzie się dobrze. Uff. Myślałam, że będzie trudniej. Zeskoczyłam z drzewa wprost w ramiona Nica. Zażenowana przewróciłam oczami, a on odstawił mnie na ziemię.
- Jeśli będziemy iść cały czas prosto i kontrolować żebyśmy nie zboczyli z kursu to dojdziemy do granicy. - powiedziałam
- To nie takie skomplikowane. - powiedziała Annabeth.
Coś nas obserwuje. Czuje to odkąd postanowiłam przyłączyć się do nich. Czyż by to był on? Nie to niemożliwe. Ha ha! Ja tu jakieś sobie urojenia wymyślam że coś na nas poluje. I wiem co to... Nagle przemknął mi cień sylwetki człowieka. Przerażona spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam go. Myślałam, że potwory zrezygnowały z niego... a jednak się myliłam. Trzeba ich jak najszybciej wyciągnąć z tego lasu.
- No to biegiem! Raz dwa trzy! - powiedziałam i znacznie bardziej wysunęłam się na prowadzenie. - Mamy około 30 minut na dotarcie do skraju lasu. Inaczej ten się przemieścić i spędzimy tu kolejną noc.
- W życiu! - krzyknęli wszyscy zgodnie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Wszyscy zaczęli biegnąć, a ja obstawiałam tyły. Wiem, że on chce syna Posejdona... Dlaczego go wszyscy chcą? Nico, Annabeth, i masa innych dziewczyn? Tak. Bogowie... Co on ma w sobie? Dobra koniec!
Byliśmy już blisko. Znaczy... Nie tak blisko. Na Zeusa straciłam orientację w terenie... Dobra... Ekhem...
-Ej zatrzymajcie się na chwilę!- Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli. Zignorowałam ich spojrzenia. Wdrapałam się na pobliskie drzewo. Gdzie my jesteśmy... Bogowie... tuż przed nami rozpościerał się asfalt...
Zaczęłam powoli z chodzić z drzewa. Stanęłam na ziemi. Lekko mi się zakołowało w głowie. Znów go zobaczyłam, ale tym razem to już Percy'ego porwał.
-Biegnijcie prosto tam jest wyjście. - krzyknęłam do Nica, Ann i Niny, a ja sama pobiegłam za Percy'm. Nie wiem czy ktoś pobiegł za mną czy nie.
Biegłam ile sił w nogach, aż nagle znalazłam się przy dziurze w ziemi. Percy'ego wlókł do niej Cam... Bogowie jak ja tego gościa nie trawię.
-Hej Cam!- krzyknęłam do niego- Wiesz, że to moja zdobycz więc się od niej odczep!
-Ooo jak miło Emy. Wiesz myślałem, że tobie bardziej w oko wpadł ten od Hadesa.
-Ha... Ty serio myślisz, że ja bym się w nim zakochała. Weź nie żartuj Cam.- oczywiście to nie była prawda, ale Cameron jest bardzo ee... Naiwny i łatwo wierny. -Ja miałam go wykończyć nie ty! Więc się od niego odczep!
-Ehh... Syn Posejdona miał być twój, ale starszyzna stwierdziła że jak ty się prowadzasz z tymi Herosami to już ci nie zależy i mi zlecili to zadanie, a ty doskonale wiesz, że ja zawsze wygrywam...- rzucił Percy'ego na ziemię. Tak, że się potoczył i teraz leżał koło dziury.
-Co do tego ma wygrana Cameronie?-Zacisnął mocno pięści. Nie lubi kiedy mówi się do niego pełnym imieniem. - JA miałam go zabić i dotrzymam tej obietnicy!- Jak dobrze, że nie przysięgałam na styks.
Uśmiechnęłam się do siebie. Wszyscy zaczęli biegnąć, a ja obstawiałam tyły. Wiem, że on chce syna Posejdona... Dlaczego go wszyscy chcą? Nico, Annabeth, i masa innych dziewczyn? Tak. Bogowie... Co on ma w sobie? Dobra koniec!
Byliśmy już blisko. Znaczy... Nie tak blisko. Na Zeusa straciłam orientację w terenie... Dobra... Ekhem...
-Ej zatrzymajcie się na chwilę!- Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli. Zignorowałam ich spojrzenia. Wdrapałam się na pobliskie drzewo. Gdzie my jesteśmy... Bogowie... tuż przed nami rozpościerał się asfalt...
Zaczęłam powoli z chodzić z drzewa. Stanęłam na ziemi. Lekko mi się zakołowało w głowie. Znów go zobaczyłam, ale tym razem to już Percy'ego porwał.
-Biegnijcie prosto tam jest wyjście. - krzyknęłam do Nica, Ann i Niny, a ja sama pobiegłam za Percy'm. Nie wiem czy ktoś pobiegł za mną czy nie.
Biegłam ile sił w nogach, aż nagle znalazłam się przy dziurze w ziemi. Percy'ego wlókł do niej Cam... Bogowie jak ja tego gościa nie trawię.
-Hej Cam!- krzyknęłam do niego- Wiesz, że to moja zdobycz więc się od niej odczep!
-Ooo jak miło Emy. Wiesz myślałem, że tobie bardziej w oko wpadł ten od Hadesa.
-Ha... Ty serio myślisz, że ja bym się w nim zakochała. Weź nie żartuj Cam.- oczywiście to nie była prawda, ale Cameron jest bardzo ee... Naiwny i łatwo wierny. -Ja miałam go wykończyć nie ty! Więc się od niego odczep!
-Ehh... Syn Posejdona miał być twój, ale starszyzna stwierdziła że jak ty się prowadzasz z tymi Herosami to już ci nie zależy i mi zlecili to zadanie, a ty doskonale wiesz, że ja zawsze wygrywam...- rzucił Percy'ego na ziemię. Tak, że się potoczył i teraz leżał koło dziury.
-Co do tego ma wygrana Cameronie?-Zacisnął mocno pięści. Nie lubi kiedy mówi się do niego pełnym imieniem. - JA miałam go zabić i dotrzymam tej obietnicy!- Jak dobrze, że nie przysięgałam na styks.
~Nico~
Nie wierzę. Ona... Ona to robiła, bo przysięgała jakiejś starszyźnie? Tak Nico szpieg. Nie ma to jak zmienić się w cień i "iść" za Emy. Kiedy stanęła i zaczęła gadać z tym typem to aż moje serce się krajało na malutkie kawałeczki. Biedny Percy.... Nie mogę go teraz uratować, bo ten... ee... Cam? Mnie zabije.
-Mówię Ci, że dam radę! Nie potrzebuję twojej pomocy!
Podeszła do Percy'ego. Byłem na tyle blisko żeby zobaczyć i usłyszeć wszystko. Wyjęła jeden ze swoich noży. Kazała mu wstać posłusznie wykonał jej prośbę. Uniosła nóż. Zamiast podciąć szyję Percy'ego odwróciła się i posłała nóż w kierunku Cama. Percy zachwiał się do tyłu i już prawie spadł, ale w ostatniej chwili Emy go złapała...
-Percy przepraszam Cię za to...- powiedziała.
-Nie musisz mnie przepraszać- powiedział po czym puścił Emy, a ja zerwałem się do biegu, żeby jej pomóc, ale już po. Percy spadł...
- Nico?
-Yhym...
-Spójrz na mnie...- podniosłem głowę do góry i spojrzałem w jej oczy. - Wiesz, że jest mi przykro nie chciałam,naprawdę chciałam go uratować! Ale też rozumiesz, że już nigdy więcej się nie spotkamy?- spytała nadal patrząc się na mnie. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Wiem i też wiem że nie znamy się długo... Wręcz bardzo krótko, ale i tak Cie kocham...
Będę tego kiedyś żałował. Pocałowałem Emy, ale inaczej. Jeszcze nigdy tak nie całowałem. Nasz pocałunek był przepełniony bólem, rozpaczą, poczuciem winy i gniewem. Przestałem ją całować i odwróciłem się na pięcie i zacząłem się od niej oddalać... Percy nie żyje... Nie, nie mogę w to uwierzyć... dlaczego?
-Nico- powiedziała...- Nigdy o tobie nie zapomnę... Pamiętaj że ja go odnajdę!
-Do zobaczenia! - krzyknąłem w jej stronę i zmieniłem się w cień. Po chwili znalazłem się obok Annabeth i Chejrona... Co on tu robi? Ewidentnie ominęło mnie coś ciekawego.
-Gdzie Percy?- Spytała Annabeth.
-Ehh...- co ja mam powiedzieć? Wiem słyszałem to kiedyś w jakimś filmie!- Nie ma zwycięstwa bez poświęcenia...
Annabeth nie powstrzymała płaczu.
-Czy on.... on....- nie mogła przełknąć tego słowa...
-On nie ŻYJE Annabeth...
-Nie to nie prawda...
-Owszem prawda...
Rozpłakała się na dobre, a mi po policzkach spłynęły samotne łzy.
______________________________________________
KONIEC
Jej wreszcie!
Przepraszam, że tak długo pisałam, ale bardo dużo miałam na głowie, a do tego cały tydzień chorowałam tak, że ledwo co widziałam czubek nosa.
Mam nadzieję, że wam się podoba!
Mam już napisany Epilog więc jak będzie pod tym postem 7 kom dodaję od razu EPILOG.
Pozdrawiam Luce
Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńDasz dzisiaj epilog .
Pliz!!!
Rozdział jest fajny :D Ciekawa akcja, opisy tylko zauważyłam tu coś... xD
OdpowiedzUsuńKilka razy zamiast z czasu przeszłego zaczęłaś pisać z teraźniejszego.
"po ode mną jakieś 1000 metrów rozpościerał się wąwóz.
Nie chcę wiedzieć co by się stało jakbym tam wpadła." - np tu.
Ale tak to rozdział świetny ;)
~ Julie ''
http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com
Heh dzięki oto minusy pisania na telefonie. Ale dzięki :)
UsuńSuper Rozdział
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńŚwietny! :) Czekam na epilog ;)
OdpowiedzUsuńchociaż muszę jeszcze nadrobić zaległości :)
Zapraszam do siebie
GrÓcHa