Zdradziłeś
Patrzyli Ci w oczy ufnie,
a ty z uśmiechem
dałeś im w twarz
i odszedłeś.
Mówiłeś, że masz to gdzieś
Uczucia to śmiech
Taki marny substytut
Prawdziwej siły
Pytałem czy wiesz...
Nie chciałeś słuchać
Po co sumienie
Przecież to ty łkałeś
Samotne drzewo
na nim ty
dokonany żywot
ZDRAJCY!
- Nie pamiętam autora xd.
Patrzył na nią i nie dowierzał. Jak mogła? Zebrali już wszystkie relikwie, a ona teraz mu mówi, że jest po stronie zła! Kiedy on wyznał jej miłość! Powiedział, że ją kocha i chce z nią spędzić resztę życia, a ona! "Tom wybacz, ale ja nie mogę. Kocham kogoś innego"
-Kogo! Mogę wiedzieć?- spytał oburzony.
-Luke'a- odpowiedziała spokojnie wymierzając w Toma nożem.
-Nie no teraz dowaliłaś! Jego? Serio? On przecież Percy'ego i Ninę i wszystkich. Ugh..- powiedział z wielkim wyrzutem.
-Ale ja go kocham! - zaczęła krzyczeć.
-Nie tek głośno, bo Cię jeszcze usłyszą!
-Kto?
-Adam i Apollo!- powiedział zatykając usta dziewczyny.
Chłopak jej nie wierzył. Myślał że robi sobie z niego żarty. Po co? Dlaczego? Po chwili jednak się przekonał, że to prawda. Zza krzaków wyszedł uśmiechnięty Luke z obstawą z potworów. Tom patrzył na to jakoś tak jakby przez mgłę. Słyszał ale nie widział.
-Tom? Wszystko dobrze?- spytała Willow.
-Chyba tak... - powiedział cicho.
Chłopak stał prosto, ale lekko się chwiał. Przed oczami miał mroczki. Co mu się dzieje? Czyżby... Nie no nie możliwe.
-Adam! Apol...- zaczął krzyczeć, ale zemdlał ostatnie co zapamiętał to jak potwory niosły go do jakiegoś opuszczonego domu.
Posadzili go na krześle. Willow stanęła naprzeciwko niego i patrzyła się w jego zamknięte oczy.
-Muszę przyznać ma coś w sobie. Jest strasznie słodki kiedy śpi. -Pomyślała siadając na podłodze naprzeciwko niego. - szkoda, że znalazł się wtedy przy mnie. Teraz by było wszystko dobrze! Przynajmniej by żył! Byłby szczęśliwy z kimś innym! A teraz siedzi w tym bagnie razem ze mną.
-Ale ja go kocham! - zaczęła krzyczeć.
-Nie tek głośno, bo Cię jeszcze usłyszą!
-Kto?
-Adam i Apollo!- powiedział zatykając usta dziewczyny.
Chłopak jej nie wierzył. Myślał że robi sobie z niego żarty. Po co? Dlaczego? Po chwili jednak się przekonał, że to prawda. Zza krzaków wyszedł uśmiechnięty Luke z obstawą z potworów. Tom patrzył na to jakoś tak jakby przez mgłę. Słyszał ale nie widział.
-Tom? Wszystko dobrze?- spytała Willow.
-Chyba tak... - powiedział cicho.
Chłopak stał prosto, ale lekko się chwiał. Przed oczami miał mroczki. Co mu się dzieje? Czyżby... Nie no nie możliwe.
-Adam! Apol...- zaczął krzyczeć, ale zemdlał ostatnie co zapamiętał to jak potwory niosły go do jakiegoś opuszczonego domu.
Posadzili go na krześle. Willow stanęła naprzeciwko niego i patrzyła się w jego zamknięte oczy.
-Muszę przyznać ma coś w sobie. Jest strasznie słodki kiedy śpi. -Pomyślała siadając na podłodze naprzeciwko niego. - szkoda, że znalazł się wtedy przy mnie. Teraz by było wszystko dobrze! Przynajmniej by żył! Byłby szczęśliwy z kimś innym! A teraz siedzi w tym bagnie razem ze mną.
Ehh... no cóż nikt nie pomyślał.
Dziewczyna patrzyła się tak na chłopaka dłuższą chwilę. Po chwili doszło do niej że jest nieprzytomny. Wstała podeszła do niego i poklepała go lekko po twarzy.
-Tom. Tom. Tom. Tom. Tom.- nie dawało to jednak żadnego rezultatu. Zamachnęła się i spoliczkowała Tom'a. Raz w lewy policzek i raz w prawy policzek i tak na zmianę aż w końcu się ocknął łapiąc za obolałe policzki.
-Bogowie! Nie mogłaś delikatniej?
-Wiesz zawsze mogłam Cię oblać wodą, ale to było prostsze.
-Yhym...
Do pomieszczenia w którym siedzieli wszedł Luke z obstawą.
-Willow odsuń się od niego. - posłusznie wykonała polecenie- O widzę, że nasz szanowny Tom się obudził...
-Wiesz co Luke? Daruj sobie te wstępy i przejdź do sedna.
-Dobrze. - powiedział krótko.
Do Tom'a podeszły potwory. Jeden z nich miał coś czarnego w ręce. Nagle chłopak dostał w głowę tym czymś i znowu zemdlał.
-Szkoda mi go. I to przeze mnie. Po co się w to pakowałam?- pomyślała dziewczyna.
Dziewczyna patrzyła się tak na chłopaka dłuższą chwilę. Po chwili doszło do niej że jest nieprzytomny. Wstała podeszła do niego i poklepała go lekko po twarzy.
-Tom. Tom. Tom. Tom. Tom.- nie dawało to jednak żadnego rezultatu. Zamachnęła się i spoliczkowała Tom'a. Raz w lewy policzek i raz w prawy policzek i tak na zmianę aż w końcu się ocknął łapiąc za obolałe policzki.
-Bogowie! Nie mogłaś delikatniej?
-Wiesz zawsze mogłam Cię oblać wodą, ale to było prostsze.
-Yhym...
Do pomieszczenia w którym siedzieli wszedł Luke z obstawą.
-Willow odsuń się od niego. - posłusznie wykonała polecenie- O widzę, że nasz szanowny Tom się obudził...
-Wiesz co Luke? Daruj sobie te wstępy i przejdź do sedna.
-Dobrze. - powiedział krótko.
Do Tom'a podeszły potwory. Jeden z nich miał coś czarnego w ręce. Nagle chłopak dostał w głowę tym czymś i znowu zemdlał.
-Szkoda mi go. I to przeze mnie. Po co się w to pakowałam?- pomyślała dziewczyna.
~Tom~
Ocknąłem się na polanie. Nie wiedziałem co się stało. Próbowałem cofnąć się do zdarzeń przed kilku godzin. Lecz w mojej głowie była czarna plama pomiędzy tym jak Willow powiedziała mi że mnie nie kocha, a teraz. Totalna pustka.
Uniosłem się szybko do góry. Dostałem "lekkich" zawrotów głowy. Złapałem się pobliskiego drzewa. Starałem się utrzymać równowagę. Popatrzyłem się w przód. Starałem się patrzeć w jeden punkt. Bogowie jak ja nienawidzę jak mi się świat rozmazuje. Nagle ktoś złapał za ramię.
-Tom!- to był głos Adama- wszystko dobrze?
-Yhy- tak ja w tym momencie straciłem język w buzi. Nie mogłem wydusić z siebie niczego oprócz dziwnych pomruków.
-Co z Willow?- spytał Apollo.
Po mojej minie pewnie odkrył, że nie za dobrze. Poklepali mnie po plecach co nie za dobrze wpłynęło na moje zdrowe ponieważ zawartość mojego żołądka znalazła się na ziemi. Nie było tego dużo, ale... Popatrzyłem się z nów przed siebie. Jeśli mnie wzrok nie myli zobaczyłem przed sobą Chejrona i innych. Zacząłem biec. Koślawo, bo nogi miałem strasznie poobijane. Ale dawałem rade. Adam i Apollo poszli w mój ślad i zaczęli biec w stronę wyjścia z lasu. Tak Wreszcie udało się! Wyszliśmy. Cudownie! Mamy wszystkie relikwie! Wyjąłem z plecaka nektar i ambrozje. Spożyłem je i od razu poczułem się lepiej. Mogłem przynajmniej mówić.
-A gdzie Willow?- spytał Chejron.
-Z Lukiem - powiedziałem- zostawiła nas dla niego. Nie wiem dla czego, ale...
-Dobrze już dobrze. Jesteście trzecią grupą która skończyła misje.
-Kto już wyszedł?- spytał Adam.
- Bianca, Charlie i Silena byli pierwsi później Jason, Piper, Leo i jakaś dziewczyna Roxanne i teraz wy i zostali jeszcze...
-Percy, Ann i Nico?- spytałem
-Tak.
-A gdzie są ci którzy już wyszli?- zadał kolejne pytanie Adam
-Są w szpitalu. Wam się udało uniknąć uczestnictwa w srogiej bitwie na wschodzie i zachodzie, ale lepiej już stąd znikajmy, żeby nas nie złapali.
Pa jakimś czasie (nie umiem określić) dojechaliśmy na miejsce. Dziś ognisko. Ale czy to jest już koniec? Przecież dla nas to nigdy nie będzie koniec. Zawsze coś będzie nas czekać. Tak jak wspomniałem dziś ognisko. Nuda, ale no cóż. Głodny jestem. Ale też chce mi się strasznie płakać. Tak heros do tego facet mówi że chce mu się płakać. Ale ubaw heh. Zaczyna się ściemniać. Siadłem przy ognisku i zacząłem smażyć sobie kiełbaskę.
~Hailley~
<Jedna z bohaterek 2 części wprowadzenie>
Dziś wracają z misji trzy grupy. Super! Co do prawdy jedna nie wraca, bo jej dłużej zejdzie, bo mają trudniejszy teren. Przynajmniej tak mówi Abby. A może na początku się przedstawię? Nazywam się Hailley Harvey, ale Abbygail (moja przyjaciółka) mówi na mnie Hell (potocznie też można "piekło") no ale dlaczego? Może, dlatego że jak na córkę Afrodyty (Abs mówi na nią Afro) jestem dość wybuchowa? No dobra to może coś więcej o mnie? Jestem brunetką o szarych oczach i tak jak wspomniałam jestem córką Afrodyty. Jestem przeciętnego wzrostu. Nie sądzę iż jestem ładna (córka Afrodyty xd). Ale wiem co sądzę! Sądzę, że nie jestem normalną córką Afrodyty (ale pewnie to zauważyliście) pewnie to jest spowodowane tym, że przyjaźnię się z Abby... Teraz nasuwa się pytanie kto to jest? Abbygail Briels jedyna córka Selene. Wysoka brunetka o..o... nie wiem jaki kolor mają jej oczy. Jaki ona ma charakter... zmienny. Bardzo zmienny. Tak jak pogoda. Jak mi wiadomo nikt jej się nie podoba (chodzi o chłopaków dla osób które mogą się nie skapnąć) A mi? Hmm jest taki jeden chłopak... i on jest od Hermesa. Ma na imię Charlie i jest prze słodki. Teraz coś o szkole nie? Chodzę do prywatnego liceum w Nowym Jorku razem z Abby i Charlie'm. Jak to szkoła z tradycjami muszę nosić mundurek [szkic mundurka w 2 części]. Dobra ale wracając do... ogniska no! Chejron zaczął nam opowiadać mit. Nagle koło mnie siadł Charlie.
-Widzę, że Abby Cię opuściła.- powiedział uśmiechając się do mnie serdecznie.
- Nie opuściła tylko nie mogła przyjść. Wiesz księżyc.
-Nie mów mi, że w czasie pełni zmienia się w wilkołaka. - powiedział i zachichotał.
-Nie, ale w czasie pełni nie panuje nad mocami. Chce Ci przypomnieć, że Selene jest ze związku tytana i tytanidy. Czyli, że jest chyba potężniejsza niż Zeus, ale nie ujawnia się już od 17 lat w ogóle.
-Niech Ci będzie, ale mam do ciebie pytanie.
-Dajesz,
- Znamy się nie od dziś...- o Bogowie zaczyna się!- więc chciałbym się Ciebie spytać czy zechcesz ze mną chodzić?
-Jasne, że tak!!!
______________________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział.
Jak bym mogła to bym napisała go jeszcze raz ale pewnie nie wyszedłby mi tak dobrze jak ten.
Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Więc tak wracając do rocznicy bloga.
Jest ona 13.05.2014 roku, ale przekładam ją na 23.05.2014 roku ponieważ w tym terminie najprawdopodobniej będę miała nowy szablon. I zdążę napisać rozdział 25 i Epilog.
Więc życzę wam miłego dnia i nocy.
I przepraszam za długość rozdziału, ale pomysłu nie miałam i to strasznie widać.
Buziaki Luss :***
Hej rozdział cudny tak jak cały blog czekam na następny ; D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
OdpowiedzUsuń