Czarna zmora
zwiastunem daniny podania
Czerwień ślepi
okazem postępowania
jakie popełnił nad ranem
indiański duch
Jesienna sfora wybiera
jednak inne mniemanie
Prócz dwóch odcieni
bawi się taflą wojennych barw
Kolorem miesza
żółć czerwień i odcień traw
Niczym szereg liści domina
upada by w dłoni spocząć[...]
Percy
zwiastunem daniny podania
Czerwień ślepi
okazem postępowania
jakie popełnił nad ranem
indiański duch
Jesienna sfora wybiera
jednak inne mniemanie
Prócz dwóch odcieni
bawi się taflą wojennych barw
Kolorem miesza
żółć czerwień i odcień traw
Niczym szereg liści domina
upada by w dłoni spocząć[...]
- WilceeQ`
Percy
Nie chciałem, żeby Emy coś się stało. Szczerze to nie wiem po co to zrobiłem. Chciałem żeby się trochę rozruszała. Taka sztywna jest. Ale no cóż taki człowiek. Poprawa heros. Znaleźliśmy kolejną relikwię. Tym razem jest to biała wyrzeźbiona z kości słoniowej figurka. Kiedy wyszedłem z wody zobaczyłem jak Nico i Em się obściskują. Co do prawdy nie było źle... ale dobrze też. Zastanawiam się czy jak całuję się z Ann to też tak wygląda... Chyba tak...
- Emy daleko jeszcze?- spytała Ann.
Tak już wyszliśmy z tej groty i idziemy dalej. Nie chce mi się, ale muszę.Jest tak gorąco, że po prostu masakra. Ale trzeba wytrzymać. Dobra teraz trochę o naszej sytuacji. Jedna grupa już skończyła. Zostały trzy. Mamy już dwie relikwie i została już nam tylko jedna, ale gdzie ona jest? Hmm dobre pytanie. Nikt nie wie! Emy coś tam mówiła, że orientuje się gdzie może być, ale nie jest pewna. Kurde. Nie mam zielonego pojęcia jak ona nie gubi się w tym lesie! Każde drzewo jest identyczne. Ona musi mieć jakiś GPS w głowie.
-Możemy zrobić przerwę?- spytałem megasiernie zmęczony i spocony.
-Nie- odpowiedziała bez emocji zabójczyni herosów.
-No weź! Nogi mi odpadają!- podniosłem swój ton z szeptu na krzyk.
-Percy!- skarciła mnie Nina- chcesz, żeby nas jakieś potwory namierzyły?- spytała.- Przez to że krzyczysz to słychać Cię na drugim końcu lasu.
- A myślisz, że teraz nas nie słyszą? Nie polują na nas?
-Tak polują, a jak będziesz tak krzyczał to jeszcze bardziej się na nas uwezmą!- powiedziała do mnie Annabeth podchodząc.
-Ty też przeciwko mnie?- spytałem
-Percy Nina ma racje.
Wydaje mi się ostatnio, że przechodzę bunt nastolatka, bo za żadne skarby nie chce nikomu przyznać racji. I się znów zbuntowałem. Szedłem na samym końcu. Po chwili siadłem na pieńku drzewa i napiłem się wody i zjadłem jabłko. Po około 5 minutach odpoczynku wstałem i poszedłem w ślad za resztą grupy. Tak... znając mój fart od razu się zgubiłem. Mogłem im powiedzieć, że zatrzymuje się na chwilkę! Czy ja serio nie myślę? Najprawdopodobniej tak. Choć czasami mam przebłyski intelektu.
W tym momencie biegam w kółko bez żadnego celu. Dobra przestałem. Teraz idę do przodu. Może uda mi się wyjść z tego żywy? Te wszystkie drzewa są identyczne! No może różnią się trochę ale nie bardzo. Ale co Percy dostrzegł? Czym się różnią? Tym że jedne mają robaki na korze a inne pod nią. Nie, nie znajdę ich! No może zacznę krzyczeć? Cóż może pomóc, ale i zarazem zaszkodzić. Dobra. Wdech, wydech, wdech, wydech. Huu... Spoko Percy będzie dobrze.
Dobra no to idziemy. Może znajdę jakąś małą osadę ludzi? Słyszałem kiedyś, że w tym lesie normalnie żyją ludzie. No więc trzeba ich znaleźć albo grupę. Co będzie łatwiej? Hmm... nic. Najlepiej to siąść w miejscu i się nie ruszać. No i czekać na ratunek (który najprawdopodobniej nigdy nie dotrze na miejsce).
Tak jak na samym początku poprzedniego akapitu postanowiłam iść na przód. Przedzierałem się przez krzaki aż w końcu trafiłem na dróżkę. Prowadzącą do bramy. Raz kozie śmierć. Podszedłem do niej i... nagle coś zwaliło mnie z nóg. Leżałem sobie na ziemi ze związanymi nogami i rękoma.
-Kim jesteś?- spytał się ludzik który stał naprzeciwko mnie. Mógł mieć co najmniej metr wzrostu bo więcej na pewno nie.
-Ja? - chwila zastanowienia z mojej strony- nazywam się e... James.
-Kim jesteś?- spytał po raz drugi ten sam ludek
-Już odpowiedziałem.
-Ale ja chce dokładnie!
-Dobra dobra.- dobra kim jestem...- Jestem zwykłym siedemnastolatkiem, który zgubił się podczas szkolnej wycieczki. - okey chyba może być.
-Dobrze. Witaj E James-ludzik myśli, że ja mam na imię "E James" - Ja jestem Edmund, a to jest moja żona Alicja, po jej lewej stoi mój kuzyn Eldin , a po prawej moja teściowa Isa, a po mojej prawej stoi moja córka Lilianna. - powiedział uśmiechnięty.
-Miło mi, ale czy moglibyście mnie rozwiązać? - spytałem
-A no tak. Przepraszam zapomniałem o tym.- po chwili wyjął maczetę i rozciął węzły.
Pomogli mi wstać i powiedzieli, że mogę wejść do nich do domu na herbatkę i ciasto. No, no podoba mi się to. Wszyscy powinny być tacy gościnni . Ale pewnie się zastanawiacie dlaczego nie podałem swojego prawdziwego imienia. Istnieje szansa, że te ludziki to potwory i mogą znać moje imię. Dla bezpieczeństwa.
Wszedłem do osady. Zaskoczyła mnie wielkość domów tych ludzików. Były ogromne!
-Dlaczego te wszystkie domy są takie duże?- spytałem
- Dlatego, że kiedyś mieszkały tu olbrzymy, ale wyniosły się z tego miejsca po pożarze. W momencie jest tu w 100% bezpiecznie- odpowiedział Edmund. - I my zamieszkaliśmy tu.
-Super.- odpowiedziałem rozglądając się dookoła.
Edd zaprowadził mnie do domku na samym końcu osady. Schody były tak wysokie że musiałem wysoko zadzierać nogi żeby wejść na następny stopień. Nie mam pojęcia jak te karzełki dają sobie radę. Wszedłem jako ostatni. Drzwi były podzielone na dwa. Wielkie a w nich małe. Ludziki przeszły przez małe drzwi do środka. Żeby przejść musiałem się schylić. W środku natknąłem się na dwa typy mebli. Duże i małe, ale żadne nie były dla mnie odpowiednie. Siadłem na podłodze przy małym stole. Przede mną Alicja postawiła kubek z herbatą i talerz z ciastem. Spałaszowałem natychmiast wszystko co dostałem i odetchnąłem z przepełnienia. Nim się zorientowałem zaczął zapadać zmrok.
-Dziękuję bardzo za przepyszny posiłek, ale będę musiał już iść.- powiedziałem.
-Oj nie możesz. Ściemnia się.- powiedziała Isa.- A po za tym czeka jeszcze deser.- Lilianna zamknęła drzwi i okna.- Oh... jak mi szkoda Ciebie Perseuszu Jacksonie.- zakończyła i po chwili każdy z karzełków zaczął się powiększać. No jasne Percy ty głupolu! Jaka osada ludzi by mieszkała w lesie w miejscu, którym mieszkają potwory! Ale ja jestem głupi!
-Co chcecie mi zrobić?- spytałem.
-No co... hmm- zaczął Edd
- ZJEŚĆ- odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
-Zjeść... zjeść... zjeść...- zacząłem sobie sam powtarzać. - O kurde... W co ja się wpakowałem?!
Dobra Percy myśl...którędy możesz uciec? Drzwi i okna zamknięte. zejść na dół? Nie tam pewnie też zamknięte. Komin! On jest moją jedyną nadzieją. Pobiegłem do niego. Idealny! Wszedłem do środka i zacząłem się wspinać na górę. W pewnym momencie skończył mi się podparcie dla rąk i siadłem na półce. Na powierzchnię zostało mi około 3 metrów a na dół 5.
-Percy zejdź na dół wiesz, że Cię nie zjemy. My tylko żartowaliśmy- powiedział, któryś z olbrzymów. Nie wiem który, ponieważ po przemianie nie umiem rozpoznać ich głosów.
-Ha ha ha - zaśmiałem się sztucznie.- Wy myślicie, że wam uwierzę?
-No... ee... Tak?
-To się mylicie!- wykrzyknąłem.
Nagle usłyszałem jak ktoś chodzi po dachu. Zobaczyłem na górze czyjąś twarz. Tak się wystraszyłem, że o mały włos nie spadłem. Bogowie to było straszne!
-Niestety mamuś nie dostanę go!- powiedział potwór nade mną.
-Feliks przynieś zielone drzewo. Zapali się i się on tam udusi!- powiedziała Isa.
Na dole zaczęli się wszyscy ruszać, przy czym oddawali różne odgłosy. Potwór z dachu zszedł. Po chwili wszystko ucichło. Zero nawet szelestu nie było. Zacząłem się zastanawiać co jest grane. O co w tym biega? Czyżby był to podstęp? Wyjąłem z kieszeni orkana i zszedłem na dół powoli. Wszystkie potwory zniknęły. W kącie stał czarny cień. Widać było jego sylwetkę, która była czarna jak węgiel, ale twarzy nie widziałem. Odwróciłem się do drzwi. Kopnąłem je parę razy aż w końcu opadły po schodach na dół. Zbiegłem z nich. Obróciłem się dookoła. Stanąłem naprzeciwko schodów. Wbiegłem znów na górę. Wszedłem i zabrałem plecak. Włożyłem do niego owoce. Znalazłem jakąś torbę foliową i wsadziłem do niej mięso, a to do plecaka. Zziajany znów zszedłem ze schodów i pobiegłem na północ w kierunku drew. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Obróciłem się. 15 metrów za mną stała ta czarna zmora. Biegłem przed siebie ile sił w nogach, ale stwór był zawsze 15 metrów za mną. W końcu kiedy opadałem z sił wpadłem z całej siły na Nica, który pod wpływam mojego ciężaru upadł na ziemię.
-Percy!- powiedział- Gdzie ty byłeś!?
-Zgubiłem się- odpowiedziałem w skrócie.
-Ty nawet nie wiesz jak się baliśmy o Ciebie!
-Nie martw się ja tez się bałem!
-Gdzie ty byłeś?
-W wiosce olbrzymów.- powiedziałem spokojnie patrząc się za siebie czy nadal to coś za mną jest. Nie było.
-Gdzie reszta?- spytałem.
- Nie wiem... Teraz ja się zgubiłem! I to na dodatek z Tobą!
-Ej czy to źle?
-No nie, ale zawsze mogło być lepiej.
Szliśmy w całkowitej ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Z plecaka wyjąłem 2 mandarynki. Podałem jedną Nico'wi. Kiwną głową i obrał. W końcu natknęliśmy się na ślad Niny. Poszliśmy w tym kierunku i znaleźliśmy ją, Emy i moją ukochaną Annbeth. Uśmiechnąłem się do niej, a ona podbiegła do mnie i przytuliła się tak mocno, że o mały włos wnętrzności mi nie wypłynęły.
-Idziemy czy robimy odpoczynek?- spytała Emy
-Idziemy- powiedzieliśmy wszyscy zgodnie.
- Emy daleko jeszcze?- spytała Ann.
Tak już wyszliśmy z tej groty i idziemy dalej. Nie chce mi się, ale muszę.Jest tak gorąco, że po prostu masakra. Ale trzeba wytrzymać. Dobra teraz trochę o naszej sytuacji. Jedna grupa już skończyła. Zostały trzy. Mamy już dwie relikwie i została już nam tylko jedna, ale gdzie ona jest? Hmm dobre pytanie. Nikt nie wie! Emy coś tam mówiła, że orientuje się gdzie może być, ale nie jest pewna. Kurde. Nie mam zielonego pojęcia jak ona nie gubi się w tym lesie! Każde drzewo jest identyczne. Ona musi mieć jakiś GPS w głowie.
-Możemy zrobić przerwę?- spytałem megasiernie zmęczony i spocony.
-Nie- odpowiedziała bez emocji zabójczyni herosów.
-No weź! Nogi mi odpadają!- podniosłem swój ton z szeptu na krzyk.
-Percy!- skarciła mnie Nina- chcesz, żeby nas jakieś potwory namierzyły?- spytała.- Przez to że krzyczysz to słychać Cię na drugim końcu lasu.
- A myślisz, że teraz nas nie słyszą? Nie polują na nas?
-Tak polują, a jak będziesz tak krzyczał to jeszcze bardziej się na nas uwezmą!- powiedziała do mnie Annabeth podchodząc.
-Ty też przeciwko mnie?- spytałem
-Percy Nina ma racje.
Wydaje mi się ostatnio, że przechodzę bunt nastolatka, bo za żadne skarby nie chce nikomu przyznać racji. I się znów zbuntowałem. Szedłem na samym końcu. Po chwili siadłem na pieńku drzewa i napiłem się wody i zjadłem jabłko. Po około 5 minutach odpoczynku wstałem i poszedłem w ślad za resztą grupy. Tak... znając mój fart od razu się zgubiłem. Mogłem im powiedzieć, że zatrzymuje się na chwilkę! Czy ja serio nie myślę? Najprawdopodobniej tak. Choć czasami mam przebłyski intelektu.
W tym momencie biegam w kółko bez żadnego celu. Dobra przestałem. Teraz idę do przodu. Może uda mi się wyjść z tego żywy? Te wszystkie drzewa są identyczne! No może różnią się trochę ale nie bardzo. Ale co Percy dostrzegł? Czym się różnią? Tym że jedne mają robaki na korze a inne pod nią. Nie, nie znajdę ich! No może zacznę krzyczeć? Cóż może pomóc, ale i zarazem zaszkodzić. Dobra. Wdech, wydech, wdech, wydech. Huu... Spoko Percy będzie dobrze.
Dobra no to idziemy. Może znajdę jakąś małą osadę ludzi? Słyszałem kiedyś, że w tym lesie normalnie żyją ludzie. No więc trzeba ich znaleźć albo grupę. Co będzie łatwiej? Hmm... nic. Najlepiej to siąść w miejscu i się nie ruszać. No i czekać na ratunek (który najprawdopodobniej nigdy nie dotrze na miejsce).
Tak jak na samym początku poprzedniego akapitu postanowiłam iść na przód. Przedzierałem się przez krzaki aż w końcu trafiłem na dróżkę. Prowadzącą do bramy. Raz kozie śmierć. Podszedłem do niej i... nagle coś zwaliło mnie z nóg. Leżałem sobie na ziemi ze związanymi nogami i rękoma.
-Kim jesteś?- spytał się ludzik który stał naprzeciwko mnie. Mógł mieć co najmniej metr wzrostu bo więcej na pewno nie.
-Ja? - chwila zastanowienia z mojej strony- nazywam się e... James.
-Kim jesteś?- spytał po raz drugi ten sam ludek
-Już odpowiedziałem.
-Ale ja chce dokładnie!
-Dobra dobra.- dobra kim jestem...- Jestem zwykłym siedemnastolatkiem, który zgubił się podczas szkolnej wycieczki. - okey chyba może być.
-Dobrze. Witaj E James-ludzik myśli, że ja mam na imię "E James" - Ja jestem Edmund, a to jest moja żona Alicja, po jej lewej stoi mój kuzyn Eldin , a po prawej moja teściowa Isa, a po mojej prawej stoi moja córka Lilianna. - powiedział uśmiechnięty.
-Miło mi, ale czy moglibyście mnie rozwiązać? - spytałem
-A no tak. Przepraszam zapomniałem o tym.- po chwili wyjął maczetę i rozciął węzły.
Pomogli mi wstać i powiedzieli, że mogę wejść do nich do domu na herbatkę i ciasto. No, no podoba mi się to. Wszyscy powinny być tacy gościnni . Ale pewnie się zastanawiacie dlaczego nie podałem swojego prawdziwego imienia. Istnieje szansa, że te ludziki to potwory i mogą znać moje imię. Dla bezpieczeństwa.
Wszedłem do osady. Zaskoczyła mnie wielkość domów tych ludzików. Były ogromne!
-Dlaczego te wszystkie domy są takie duże?- spytałem
- Dlatego, że kiedyś mieszkały tu olbrzymy, ale wyniosły się z tego miejsca po pożarze. W momencie jest tu w 100% bezpiecznie- odpowiedział Edmund. - I my zamieszkaliśmy tu.
-Super.- odpowiedziałem rozglądając się dookoła.
Edd zaprowadził mnie do domku na samym końcu osady. Schody były tak wysokie że musiałem wysoko zadzierać nogi żeby wejść na następny stopień. Nie mam pojęcia jak te karzełki dają sobie radę. Wszedłem jako ostatni. Drzwi były podzielone na dwa. Wielkie a w nich małe. Ludziki przeszły przez małe drzwi do środka. Żeby przejść musiałem się schylić. W środku natknąłem się na dwa typy mebli. Duże i małe, ale żadne nie były dla mnie odpowiednie. Siadłem na podłodze przy małym stole. Przede mną Alicja postawiła kubek z herbatą i talerz z ciastem. Spałaszowałem natychmiast wszystko co dostałem i odetchnąłem z przepełnienia. Nim się zorientowałem zaczął zapadać zmrok.
-Dziękuję bardzo za przepyszny posiłek, ale będę musiał już iść.- powiedziałem.
-Oj nie możesz. Ściemnia się.- powiedziała Isa.- A po za tym czeka jeszcze deser.- Lilianna zamknęła drzwi i okna.- Oh... jak mi szkoda Ciebie Perseuszu Jacksonie.- zakończyła i po chwili każdy z karzełków zaczął się powiększać. No jasne Percy ty głupolu! Jaka osada ludzi by mieszkała w lesie w miejscu, którym mieszkają potwory! Ale ja jestem głupi!
-Co chcecie mi zrobić?- spytałem.
-No co... hmm- zaczął Edd
- ZJEŚĆ- odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
-Zjeść... zjeść... zjeść...- zacząłem sobie sam powtarzać. - O kurde... W co ja się wpakowałem?!
Dobra Percy myśl...którędy możesz uciec? Drzwi i okna zamknięte. zejść na dół? Nie tam pewnie też zamknięte. Komin! On jest moją jedyną nadzieją. Pobiegłem do niego. Idealny! Wszedłem do środka i zacząłem się wspinać na górę. W pewnym momencie skończył mi się podparcie dla rąk i siadłem na półce. Na powierzchnię zostało mi około 3 metrów a na dół 5.
-Percy zejdź na dół wiesz, że Cię nie zjemy. My tylko żartowaliśmy- powiedział, któryś z olbrzymów. Nie wiem który, ponieważ po przemianie nie umiem rozpoznać ich głosów.
-Ha ha ha - zaśmiałem się sztucznie.- Wy myślicie, że wam uwierzę?
-No... ee... Tak?
-To się mylicie!- wykrzyknąłem.
Nagle usłyszałem jak ktoś chodzi po dachu. Zobaczyłem na górze czyjąś twarz. Tak się wystraszyłem, że o mały włos nie spadłem. Bogowie to było straszne!
-Niestety mamuś nie dostanę go!- powiedział potwór nade mną.
-Feliks przynieś zielone drzewo. Zapali się i się on tam udusi!- powiedziała Isa.
Na dole zaczęli się wszyscy ruszać, przy czym oddawali różne odgłosy. Potwór z dachu zszedł. Po chwili wszystko ucichło. Zero nawet szelestu nie było. Zacząłem się zastanawiać co jest grane. O co w tym biega? Czyżby był to podstęp? Wyjąłem z kieszeni orkana i zszedłem na dół powoli. Wszystkie potwory zniknęły. W kącie stał czarny cień. Widać było jego sylwetkę, która była czarna jak węgiel, ale twarzy nie widziałem. Odwróciłem się do drzwi. Kopnąłem je parę razy aż w końcu opadły po schodach na dół. Zbiegłem z nich. Obróciłem się dookoła. Stanąłem naprzeciwko schodów. Wbiegłem znów na górę. Wszedłem i zabrałem plecak. Włożyłem do niego owoce. Znalazłem jakąś torbę foliową i wsadziłem do niej mięso, a to do plecaka. Zziajany znów zszedłem ze schodów i pobiegłem na północ w kierunku drew. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Obróciłem się. 15 metrów za mną stała ta czarna zmora. Biegłem przed siebie ile sił w nogach, ale stwór był zawsze 15 metrów za mną. W końcu kiedy opadałem z sił wpadłem z całej siły na Nica, który pod wpływam mojego ciężaru upadł na ziemię.
-Percy!- powiedział- Gdzie ty byłeś!?
-Zgubiłem się- odpowiedziałem w skrócie.
-Ty nawet nie wiesz jak się baliśmy o Ciebie!
-Nie martw się ja tez się bałem!
-Gdzie ty byłeś?
-W wiosce olbrzymów.- powiedziałem spokojnie patrząc się za siebie czy nadal to coś za mną jest. Nie było.
-Gdzie reszta?- spytałem.
- Nie wiem... Teraz ja się zgubiłem! I to na dodatek z Tobą!
-Ej czy to źle?
-No nie, ale zawsze mogło być lepiej.
Szliśmy w całkowitej ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Z plecaka wyjąłem 2 mandarynki. Podałem jedną Nico'wi. Kiwną głową i obrał. W końcu natknęliśmy się na ślad Niny. Poszliśmy w tym kierunku i znaleźliśmy ją, Emy i moją ukochaną Annbeth. Uśmiechnąłem się do niej, a ona podbiegła do mnie i przytuliła się tak mocno, że o mały włos wnętrzności mi nie wypłynęły.
-Idziemy czy robimy odpoczynek?- spytała Emy
-Idziemy- powiedzieliśmy wszyscy zgodnie.
Oto i rozdział przed Wielkanocą!
Wybaczcie mi że taki krótki, ale nie miałam pomysłu jak go zakończyć.
Dla moich wiernych czytelników:
Wielkanocy czas już nadchodzi,
Jak co roku każdy cały dzionek się głodzi,
By już z rana o poranku,
Siąść z rodziną przy śniadanku
Cały koszyczek zjeść z jajeczkami,
Zajączkami kaczuszkami
A w Śmigusa Dyngusa, już z samego ranka,
Zlać wodą każdego baranka!
Życzy Luce z rodzinką :*
Rozdział fajny .
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, ściągnęłam to z pozaswiatowcow prawda? Hahaha fajny pomysł jestem ciekawa co dalej bo rozdział krótki i mało "miłości". Czekam na następny z jescze większa niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuń-Ann :)
UWAGA SPAM
OdpowiedzUsuńChcesz poznać historię inną niż wszystkie? Nowe niezwykle przygody herosów nie związane z bohaterami PJ ani OH. Tylko na wkreconawmitologie.blogspot.com
Hmm dzięki bardzo i na pewno zajrzę, ale na drugi raz zostaw mi taką wiadomość w zakładce "SPAM". Dobrze?
UsuńPozdrawiam Luce
piękny rozdział :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
OdpowiedzUsuńkiedy pojawi sie rozdzial 24 ?
OdpowiedzUsuńbardzo jestem ciekawa i znartwiona tym co napisałaś przy krótkich opisach rozdzialów 24,25 i w epilogu
* Milena*
czekam z nie cierpliwością na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział.... Czekam na kolejny ! :D ;3
OdpowiedzUsuń/ Paulaaa