Więc taka sprawa rozdział mam na dzieje będzie długi i romantyczny. bo jakoś nie mogę wpleść do niego choć trochę akcji, bo obudziłam się z natchnieniem i genialnym pomysłem więc... Zapraszam do czytania :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
**Percy**
Siedzieliśmy tak na brzegu Long Island aż zdałem sobie sprawę że za 2 dni są moje urodziny, a dziś jest przedostatni dzień w Obozie herosów. Miną już prawie rok od kiedy pokonałem Kronosa/Luka. Nadal nie mogę zrozumieć. Ale mniejsza o to. Dzisiaj jest ognisko i Chejron opowiada nam mit tym razem wypada na "Atalanta i złote jabłka" hmmm może to zabrzmi absurdalnie, ale ja nigdy o nim nie słyszałam. Tak nigdy, ale Ann mi powiedziała że jest naprawdę super. Również powiedziała mi że ta Atalanta jest podobna do Niny pod względem charakteru i hmm Annabeth dodała jeszcze że (czytuje) "Sam zobaczysz". Ale mniejsza z tym zostało jeszcze 4 godziny do ogniska.
-Annabeth?-zapytałem- Idziemy potrenować?
-Z przemiłą chęcią- odpowiedziała mi jasnooka
Nasz trening wyglądał jak zwykle. Ja sobie przypomniałem że Ann będzie musiała wyjechać do San Francisco do ojca więc nie będzie na moich urodzinach wiem...
** ** ** ** ** ** **
Nadeszła chwila na ognisko. Wszyscy zajmowali miejsca. Przez to że byłem synem Posejdona to miałem zajęte dwa miejsca na przodzie dla mnie i Niny, ale ona już dzisiaj wyjechała do domu ze swoim "tatą" herosem (synem Ateny). I koło mnie było jedno wolne miejsce. Ann zmierzała w kierunku swoich "braci" i "sióstr". Złapałem jej rękę i przyciągnąłem ją do siebie.
Wyszeptałem jej do ucha "A dokąd moje złotko się wybiera? Na tym ognisku siada koło mnie" i delikatnie pocałowałem ją w policzek.
Zajęliśmy miejsca na przodzie i Cejron jak zwykle nas przywitał. I zaczął ględzić o różnych rzeczach dziejących się w obozie na Olimpie i na świecie.
-Więc to chyba na tyle wiadomości ze świata.- powiedział- to może teraz opowiem wam mit?
Większa połowa zaczęła krzyczeć "TAK", a reszta nie miała zdania (ja i Ann byliśmy w tej pierwszej grupie)
-Więc- zaczął- kto wie jaki to mit?
-"Atalanta i złote jabłka"-wyrwała się Annabeth do odpowiedzi.
-Dobrze Annabeth więc jak zacząłem "W głębokim, gęstym lesie w środku nocy pewien człowiek zostawił pod drzewem małe zawiniątko i odszedł, mrucząc do siebie:
- Jaki może być pożytek z dziewczyny... nie potrafi walczyć ani zatroszczyć się o siebie, zedrze z ciebie wszystko co do grosza, dopóki w końcu nie wydasz jej za mąż... Pozbycie się jej oszczędzi mi mnóstwa kłopotów.
Żałosny płacz rozdarł nocną ciszę za jego plecami, ale mężczyzna naciągnął tylko kaptur peleryny i przyśpieszył w kroku.
Wychylając się spośród leśnych cieni niedźwiedzica nadstawiła uszu. Ruszyła za płaczliwym odgłosem odgłosem, aż znalazła niemowlę owinięte w w kocyk, leżące wśród liści. Gdy niedźwiedzica obwąchiwała dziecko, ono wyciągnęło maleńkie rączki i poklepało ją po nosie.
Z wielką delikatnością niedźwiedzica chwyciła tobołek w zęby i zaniosła niemowlę do swej gawry. złożyła zawiniątko między dwoma małymi niedźwiadkami o ciepłych futerkach i usadowiła się, by nakarmić całą trójkę.
Któregoś ranka, dwadzieścia lat później, ten sam las rozbrzmiewał odgłosami polowania. Grupa młodych mężczyzn na koniach z głośnymi okrzykami przypuściła pościg za dzikiem.
-Ten kto ukatrupi tego zwierza będzie mógł go zabrać do domu! - wykrzyknął książę Meleager, posyłając strzałę w kierunku dzika. Chybił celu, strzała przeleciała tuż nad szczeciniastymi plecami zwierzęcia.
Jego kompani ścigali się o pierwszeństwo, ich wierzchowce lśniły od potu. Nagle jakiś nieznany im myśliwy pojawił się znikąd i wyprzedził ich o krok. Przez moment widzieli tylko jego sylwetkę odzianą w skórę i burzę ciemnych włosów unoszących się na wietrze, gdy postać bardzo szybko wyprzedziła ich konie. Myśliwy wycelował i puścił strzałę.
Kwik dzika rozerwał powietrze, gdy strzała dosięgnęła celu. Łowcy pogalopowali przed siebie i zastali tajemniczego myśliwego stojącego przy martwym zwierzęciu z szerokim uśmiechem na twarzy. Ku ich zaskoczeniu myśliwy był ... KOBIETĄ, i to na dodatek wyjątkowo piękną.
-Kim jesteś?- wykrztusił Meleager, gdy w końcu odzyskał głos.
-Mam na imię Atalanta-odparła młoda kobieta.
-Cóż, Atalanto. Zwierz jest twój, możesz go zabrać-stwierdził Meleager.
Atalanta przerzuciła sobie ciało dzika przez ramię.
-Chwila, chwila-zaprotestował jeden z mężczyzn-Być może straciłeś dla tej dziewczyny głowę, Meleagerze, ale chyba nie oddasz jej naszej zdobyczy. Przecież to tylko dziewczyna!- Cejron na chwile przestał aby napić się wody.-
Oczy Atalanty zwięzły się.
- Ta dziewczyna zabiła tego dzika, zanim którykolwiek z was zdołał tego dokonać.- powiedziała lodowatym tonem.- I jeżeli spróbujecie mi go odebrać, gorzko tego pożałujecie.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła w leśnych zaroślach.
Sława Atalanty rozprzestrzeniła się w szybkim tempie i wkrótce każdy rozprawiał o jej odwadze i wyjątkowej urodzie. Wielu Mężczyzn prosiło ją o rękę, ale Atalanta domawiała każdemu. W końcu była tak zmęczona tym nieustannym męskim nagabywaniem, że odesłała ostatniego z kandydatów do domu z krótkim oświadczeniem.
-Powiedziała, że jedynie mężczyzna, który pokona ją w wyścigach, będzie mógł ją poślubić. No więc ścigam się z nią w przyszłym tygodniu- oświadczył, ze śmiechem przyjaciołom jeden z konkurentów o rękę Atalanty.
-A co jeśli przegrasz?-zapytał jeden z nich.
Mężczyzna prychnął.
-Wtedy zginę z jej ręki, ale nie sądzę, bym przegrał z kobietą.
Wyścig przyciągną całe tłumy gapiów. Atalanta stawiła się w wyznaczonym czasie z łukiem i kołczanem na linii startu.
-W życiu nie dotrzymasz mi kroku, dźwigając to- stwierdził, patrząc na nią z uśmieszkiem pełen wyższości- lepiej odłóż tę broń.
Atalanta pokręciła głową.
- Nie ma takiej potrzeby-stwierdziła.
Oboje przyjęli pozycje startową, a potem ktoś krzyknął:
-Do biegu! Gotowi! Start!
Rywal Atalanty ruszył sprintem, całkowicie pewien swego zwycięstwa, ale Atalanta pomknęła do przodu, zostawiając za sobą tylko kurz. Dotarła do mety w mgnieniu oka, przy oszałamiających wiatrach zgromadzonej publiczności. Ale oto odwróciła się, schwytała za łuk i wystrzeliła.
Strzała trafiła jej przeciwnika prosto w serce.
Wśród publiczności zapadła szokująca cisza. Atalanta zaś odwróciła się ku nim i zapytała:
- Czy jeszcze któryś chce spróbować?
Wszyscy milczeli, lecz nagle ku zdumieniu zgromadzonych, jakiś mężczyzna przecisnął się przez tłum i ruszył ku Atalancie, oświadczając.
-Ja cię prześcignę. Żadna kobieta mnie nie pokonała.
Atalanta westchnęła. Wskazała linię startu i oboje zajęli na niej miejsca. I jeszcze raz starter krzyknął: START! i dwie postacie rzuciły się do sprintu. Ale drugiemu rywalowi nie szło lepiej niż pierwszemu, mino że wkładał w ten wyścig całą swą siłę. Atalanta biegła jak łania i gdy mijała linię mety, jej rywal był ledwie w połowie drogi.
Nie okazując emocji, dziewczyna wyjęła z kołczanu kolejną strzałę i strzeliła.
Rywal padł martwy niedaleko śmiałka, który zginął przed nim.
Atalanta posłała gapiom wściekłe spojrzenie.
-Ktoś jeszcze?-rzuciła wyzwanie.
Ale tym razem wszyscy bali się choćby napotkać jej spojrzenie, odmaszerowała więc, zostawiając ich, by mogli pochować swych zmarłych.
Wieść o wyzwaniu jakie Atalanta rzuciła mężczyzną, była na ustach wszystkich mieszkańców Grecji i coraz więcej przybywało kandydatów chcących powalczyć o jej rękę. Teraz już znali niebezpieczeństwo, ale oczarowani urodą Atalanty ryzykowali i stawali do wyścigu. Oczywiście przegrywali jeden po drugim, a Atalanta zabijała ich bez zastanowienia.
Każdy z tych wyścigów oglądał wyjątkowo przystojny młodzieniec o imieniu Melanion. Uważał, że Atalanta jest najpiękniejszą istotą pod słońcem. Była dzika i bez serca, silna i niezależna, ale podziwiał ją za jej odwagę.
-Nie mam szans pokonać jej w tym wyścigu-myślał zdesperowany, obserwując długie nogi Atalanty, migające w pędzie jak niewyraźna plama. -Szczęściarz byłby ze mnie gdybym wygrał ten wyścig, ale potrzebuję pomocy.
Udała się do świątyni bogini miłości, Afrodyty i tam skłonił się przed jej posągiem.
-Przepiękna bogini-modlił się- Proszę, pomóż mi. Zakochałem się w kobiecie, której bez twojej pomocy nigdy nie zdobędę.
Powietrze wokół niego rozgrzało się i zobaczył, że oto stoi przed nim Afrodyta. Jej włosy były błyszczące i złociste, a usta różowe i kuszące. Większość mężczyzn uznałaby ją za zjawisko piękna, ale Melanion ledwo dostrzegł jej urodę. W głowie mu były tylko złociste oczy Atalanty i burza jej kruczoczarnych włosów. Afrodyta widziała to wszystko i uśmiechnęła się.
-Pomogę ci- obiecała. W rękach trzymała trzy złote jabłka. Pochyliła się i wręczyła je Melanionowi.
-Podczas wyścigu upuszczaj po jednym jabłku na ścieżkę, którą będzie biegła Atalanta- poleciła bogini-Nie będzie mogła się powstrzymać, by ich nie podnieść, a to spowolni jej bieg. Powodzenia-dodała.
Melanion stał na drżących nogach i schylił się po jabłka. Nie spodziewał się czegoś takiego.
-Dzię... dzię... kuję- wyjąkał, ale bogini już zniknęła.
W dniu wyścigu Melanion stanął na linii startu z trzema złotymi jabłkami ukrytymi w sakiewce przywiązanej do pasa.
Atalanta podeszła do niego.
-Ty jesteś następnym śmiałkiem?-zapytał.
-Może jestem głupcem, ale ... tak.
-Skoro sam siebie nazywasz głupcem, dlaczego startujesz? Nie mam ochoty cię zabić, ale z całą pewnością nie dasz rady mnie prześcignąć.
- Pewnie nie - zgodził się Melanion.- Poza tym myślę, że tak naprawdę nikt nie dorasta ci di pięt na tyle, by być godnym twej ręki. Ale zmarnuję najwspanialsze szansę w moim życiu, jeśli nie spróbuję. Uważam, że jesteś niesamowita.
-Tak samo ja sądzę jak ten Melanion Ann o tobie-szepnąłem Annabeth do ucha.
[...] - Dobrze miejmy to już za sobą -Powiedziała z wahaniem.
Gdy przycupnęli na linii startu, Melanion chwycił jedno ze złotych jabłek w swej sakiewce.
-Start!-rozległ się okrzyk i Melanion ruszył sprintem. Atalanta również poderwała się do bieg, ale oto piękne złote jabłko przecięło jej drogę i potoczyło się w kierunku publiczności. Pobiegła za nim, by je złapać, co pozwoliło Melanionowi zyskać cenną przewagę.
-To działa- pomyślał rozentuzjazmowany, oglądając się przez ramie. Atalanta pomachała do niego jabłkiem trzymanym w ręku, a potem, ku jego przerażeniu, zaczęła go z wielką łatwością doganiać.
-Upuściłeś to- powiedziała podając mu owoc.
W pośpiechu Melanion pozwolił upaść drugiemu jabłku.
-Nie uważasz na swoje rzeczy - burknęła Atalanta i jeszcze raz cofnęła się by podnieść jabłko. Tymczasem Melanion biegł ze wszystkich sił, ale mimo to dziewczyna dogoniła go bez trudu.
-Wciąż wypadają ci te piękne złote jabłka - powiedział, biegnąc obok niego.- Pilnuj ich lepiej, bo ktoś ci je ukradnie.
Melanionowi brakowało już tchu, by móc cokolwiek odpowiedzieć. Wpatrując się w linię mety, zrobiło wszystko co mógł, by biec szybciej, upuścił trzecie jabłko wprost pod nogi Atalanty i zobaczył jej pytające spojrzenie, nim zawróciła, by podnieść owoc.
Melanion potknął się, jego pierś płonęła żywym ogniem. Atalanta biegła truchtem za nim, z trzema jabłkami w dłoniach. Przyśpieszyła dopiero wtedy, gdy jej rywal osiągnął linię mety. Tłum wiwatował, a Atalanta podbiegła do Melaniona i wyszczerzyła zęby w uśmiechu, wrzucając mu w ręce owoce.
-Zgubiłeś coś-powiedziała.
-Ale wygrałem wygrałem wyścig- Oświadczyła Atalanta.
Oszołomiony Melanion spojrzał na nią badawczo.
- Nie chcę zdobywać twojego serca w wyścigu- stwierdził.- Ale jeśli oddasz mi je oddasz z własnej nieprzymuszonej woli, będę najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem.
Atalanta wybuchnęła śmiechem.
- W takim razie razie możesz uważać się za wielkiego szczęściarza!-powiedziała
Od tej chwili ci dwoje nie widzieli świata poza sobą
-Tak jak my teraz nie Annabeth?-zapytałam
-Tak mój Glonomóżżku. Kocham Cię ale posłuchajmy do końca tego mitu dobrze??
-Niech ci będzie.
[...] Nie patrząc nawet gdzie idą, dotarli do świątyni Afrodyty, weszli do środka i usiedli tam ramię w ramię.
- I tak bym zwróciła uwagę na ciebie- wyznała Atalanta , pewna swej nowej miłości.- Ale powiedz mi, kto podsunął ci ten sprytny pomysł ze złotymi jabłkami?
-Nikt- skłamał Melanion- Wymyśliłem to sam.
Atalanta pocałowała go, a potem spojrzała na posąg Afrodyty
- Komu jest potrzebna jest bogini miłości, skoro można samemu znaleźć miłość, tak jak my to zrobiliśmy?-powiedziała
- Tak, na co ona komu?- roześmiał się Melanion
Wtem powietrze rozgrzało się gwałtownie.
-Powinieneś podziękować temu, komu się to słusznie należy, niewdzięczny Melanionie - rozległ się gniewny głos.
Para odwróciła się gwałtownie i oto za sobą ujrzała Afrodytę.
Wyglądała zgoła inaczej niż wtedy, gdy Melanion widział ją po raz pierwszy.
Jej usta były zaciśnięte ze złości, a oczy błyszczały złowrogo.
-Jeśli chodzi o ciebie - zwróciła się do Atalanty.- Nie zwróciłabyś na niego uwagi nawet przez milion lat, gdybym mu nie dała złotych jabłek. Znaleźliście miłość i tej wam nie zabiorę. Ale oboje zachowaliście się jak potwory. Toteż w taki właśnie sposób będziecie odtąd żyć.
Atalanta i Melanion spojrzeli na siebie w panice. Każde z nich zaczęło przeistaczać się na oczach drugiego. Skórę porosło im złociste futro, ręce zamieniały się w łapy, a nosy stały się futrzanymi pyskami. Wyrosły im wąsy i ogon. Opadli na cztery łapy, rycząc z niepokojem. Afrodyta przemieniła ich w lwy.
Zwierzęta patrzyły na siebie bezsilnie. W niczym już nie przypominali wysportowanej dziewczyny i przystojnego młodzieńca. Tylko ich oczy, jak dawniej, płonęły wzajemną miłością. Afrodyta patrzyła w milczeniu, jak para lwów odwraca się i idzie obok siebie w stronę ciemnej gęstwiny dzikiego lasu.
No więc to chyba na tyle dzisiejszych mitów. Wiecie już moi Herosi że nie wolno zadzierać z Afrodytą jak i z innymi bogami. Dzisiaj nieco inaczej cisza nocna będzie od godziny 22.50. Mam prośbę nie wychodźcie z domków po tej godzinie, bo wypuszczamy zwierzęta dość groźnie.
** ** ** **
W tłumie odnalazłem Annabeth. Miałem genialny pomysł.
- Bądź u mnie w domku o 21.30 za półtorej godziny.
-Ale po co?-zapytała.
-Po prostu bądź. Jakby mnie nie było wejdź do środka.-pocałowałam ją w policzek i poszedłem do domku nr 3
Postawiłem na środku pokoju stolik ładnie po nakryłem, zapaliłem świeczki położyłem cole i czipsy (wiem strasznie romantycznie). Miałem jeszcze 15 min do przyjścia Annabeth. Wyszedłem z domku i pobiegłem po jakieś kwiatki. Po drodze spotkałem Rachel.
-Pomocy!!- wykrzyczałem
-O co Ci chodzi Percy?- zapytała zdziwiona.
-Potrzebuje jak najszybciej ładne kwiatki-Rachel zrobiła zdziwioną minę- Dla Annabeth!
-Aaa...
-Nie wiesz bbbe...
Rachel powiedziała, żebym zamknął oczy. Zrobiłem tak jak kazała. Ciągnęła mnie gdzieś za rękę. Kiedy się zatrzymaliśmy chciałem już otworzy oczy ale ona kazała mi jeszcze trzymać. Złapał mnie z powrotem za rękę i zaciągnęła mnie z powrotem tam gdzie się spotkaliśmy (przynajmniej mi się tak wydaje).
-Możesz już otworzyć oczy-powiedziała rudowłosa
Otworzyłem oczy i zobaczyłam przepiękny bukiet.
-Oj Rachel jest wspaniały... ale po co mnie ciągnęłaś tam i z powrotem?
-A nie mogłam i nie przesadzaj.
-Nie przesadzam- spojrzałem na zegarek χολέρα. Była już 21.39- Ja spadam już jestem spóźniony. Do zobaczenia jutro.
- Pa pa Percy
Sprintem pobiegłem do domku Posejdona. Jeszcze w życiu nie biegłem aż tak szybko. Wszedłem do środka, a Ann już na mnie czekała.
- Przepraszam za spóźnienie- widziałem że ma łzy w oczach- Annabeth Chase córko Ateny mam do pani pytanie.
-Proszę zadaj je Perseuszu Jacksonie synu Posejdona-mówiła to już płaczliwym głosem.
-Okey tylko nie myśli sobie, że zamierzam ci się oświadczyć. Jesteśmy jeszcze trochę za młodzi- powiedziałem- Ale czy miała byś ochotę spędzić ze mną cały ten tydzień u mnie w domu na Manhattanie? W ramach moich urodzin?-podałem jej bukiet kwiatów
-Czyli Twoje urodziny Percy będą trwać cały tydzień?
-No jasne. Dla nas obydwojga.
Siedliśmy sobie na moim obozowym łóżku. Nie odpowiadał czy się zgadza. Zacząłem ją całować po szyi. Pachniała tak cudownie. Przez moment przebiegła mnie strasznie zboczona myśli, żeby przespać się z Ann ale od razu ją wypędziłem. Zaczęliśmy się całować bardzo bardzo namiętnie. Nie zauważyliśmy kiedy wybiła 22.50. Annabeth chciała wracać, ale wolałem, żeby została ze mną na noc.
-Dobra zostanę, ale czy byłbyś taki miły i dał mi jakąś koszulkę?-zapytała trochę nie śmiało.
-Jasne- odpowiedziałem z uśmiechem i podałem jej fioletową koszulkę.
Poszła do łazienki, a ja przyszykowałem łóżko do spania. I ogólnie posprzątałem w domku Posejdona. Kiedy Ann wyszła wyszczerzyła oczy w niedowierzaniu że tu może być tak czysto i że ja umiem sprzątać (oczywiście kiedy mi się chce)
-No co zaskoczona, że umiem sprzątać?-zapytałem
-No troszkę- odpowiedziała nadal zakłopotana
-Do twarzy ci w fioletowym.
-Dzięki, ale osobiście nie lubię tego koloru.
-A czemu?-zapytałem już leżąc wygodnie przebrany w łóżku.
- Źle mi się kojarzy- położyła się koło mnie.
-Nie chcesz żebym wnikał w szczegóły?-zapytałem
-Raczej to nie jest odpowiedni moment.
-Ann chce ci się spać?
-Troszkę, a tobie Percy?
-Bardzo..., a i czy się zgadzasz?-zamknąłem oczy, czułem jak Annabeth się jeszcze wierci, wymruczała pod nosem że tak z wielką chęcią. Aż w końcu położyła głowę na mojej klace piersiowej i poszła spać, ja jeszcze myślałem, ale po jakiś 5 minutach też poszedłem spać.
Rano około hmm 9.00 uświadomiłem sobie że jutro są moje urodziny. Patrzyłem na śpiącą Annabeth, jej piękne długie bląd loki spadały na jej ramiona i moją pierś. Pocałowałem ją delikatnie w czoło. Obudziła się.
-Która jest godzina?-zapytała mnie.
-9.08- powiedziałem z lekkim rozmarzeniem.
-Percy ja idę już do siebie okey?? Spotkamy się przy hmmm...-zastanawiała się
-Może przyjdę po ciebie?-zapytałem
-Doskonała myśli Glonomóżdżku- uśmiechnąłem się słysząc moje przezwisko.
-O której mam się stawić?
-Za 2 godziny. Pójdziemy się pożegnać z przyjaciółmi. Pasi?
-A czy mi coś kiedyś nie pasiło??-zapytałem
- Owszem, na przykład wczoraj nie pasiło ci coś bo widziałem to po twojej minie.
-A tym raczył bym ci się nie zastanawiać.
-Jak chcesz... Ja już pójdę do zobaczenia za niecałe 2 godziny-pocałowałam mnie w usta i wyszła zanim cokolwiek powiedziałem.
Wyjąłem z szafy walizkę i spakowałem tam wszystkie moje rzeczy. Postanowiłem dziś włożyć Moje ulubione spodnie (oby żaden potwór mi ich nie zniszczył) w kolorze turkusowym do tego założyłem szarą koszulkę z nadrukiem "I love my girlfriend" Grover namówił mnie żebym ją kupił, a sam kupił podobną Ann tylko niebieską z nadrukiem "I love my boyfriend". Stanąłem przed lustrem i powiedziałem sobie
-No no Perseuszu możesz być z siebie dumny. Twoje włosy są wreszcie, choć najprawdopodobniej na chwile idealnie ułożone... choć po dłuższym namyśle wyglądasz o wiele lepiej gdy masz je potargane- o dziwo gadałem sam do siebie przez jeszcze chwile gdy w drzwiach zauważyłem Ninę śmiejącą się.
-Z czego rżysz?-zapytałem dość nie przyjemnie
-E no to było nie miłe Perseuszu z super ułożonymi włosami-zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.
-No dobra powiesz mi z jakiej to okazji widzę cię tutaj w dzień "zakończenia" obozu.
-Twoje urodziny-otworzyłem usta by powiedzieć że one są dopiero jutro-Tak wiem że one są dopiero jutro ale jutro mnie nie będzie w kraju chciała bym dać ci teraz prezent. Tylko otwórz go w towarzystwie Annabeth, bo tam jest akurat jedna rzecz dla ciebie i jej.- podała mi dość duże pudło opakowane w papier prezentowy.- Miłych wakacji mam nadzieje, że nacieszysz się moim towarzystwem.
-Ale ja nigdzie nie jadę.
-Zobaczymy, do zobaczenia Perseuszu z ułożonymi włosami-już wychodziła kiedy dodała- tylko wykorzystaj ten prezent, znaczy oba i wszystkiego naj bo może się już nie zobaczymy w tym roku chyba, że przyjmiesz prezent.-wyszła
Czekałem na 11.00 jeszcze tylko parę sekund. JUŻ. Wyszedłem. Po drodze napisałem do mamy sms żeby już jechała po nas. potem do mnie zadzwoniła i spytała się jakie "nas" wtedy opowiedziałem jej o wszystkim co zaszło z Annabeth (choć tak naprawdę nic nie zaszło).
Zapukałem do domku Ateny. Odwróciłem się za siebie czy czasem nie zapomniałem walizki. Była przy mnie. Ktoś mnie wciągnął do środka. Przez chwilę nie mogłem złapać równowagi aż w końcu przewaliłam się na łóżko Annabeth. Przede mną stała śmiejąca się Ann.
-To nie było śmieszne-Ann zrzedła mina kiedy zobaczył prezent od Niny.
-Czyje?-zapytała piękna blondynka
-Moje dostałem od Niny, jak wrócimy do domu otworzymy razem ponoć tam jest coś dla ciebie. -powiedziałem.
Wyszliśmy i udaliśmy się w kierunku wielkiego domu. Na werandzie czekał na nas Chejron z jakąś dobrą i złą wiadomością.
-Dzień dobry Chrjronie- powiedziała córka Ateny.
-Witam was moi herosi. Siądźcie sobie musimy chwilę pogadać.
-Jasne- powiedziałem.
-Najpierw dobra czy zał wiadomość??
Popatrzyłem na Annabeth.
-Zła najpierw- powiedziałem podekscytowany.
-To nie jest aż taka zła wiadomość.- zaczął pół człowiek pół koń.-Więc czeka was kolejna misja na którą wyruszą troje herosów i jeden bóg.
-Jak to możliwe?-zapytałem nie dowierzając.
-Jakoś to możliwe-kontynuował Chejron- więc ta misja powinna odbyć się jakoś pięć dni przed rozpoczęciem ferii.
-Aham... a dobra- spytała długowłosa
-Będziecie mieli w trzecim dniu ferii bal wszyscy herosi moją być w pierwszym dniu ferii później w drugim będzie walka o sztandar, w trzecim bal w czwartym ognisko bez mitu, ale z powiedzeniem kto ruszy na misje , w piątym odprowadzenie na misje. Na bal trzeba będzie ubrać się w garnitur i wyjściową suknie. Muszą być pary nie domkowe rozumiecie? A co ja wam będę truł wiadomo że wy idziecie razem.
** ** ** **
Dojechaliśmy już do mojego mieszkania na Manhattanie. Weszliśmy na górę położyłem moje i Ann walizki w moim pokoju. Postanowiliśmy otworzyć prezent od Niny.
Otworzyłem go w środku znalazłem karteczkę:
"Mam nadzieje że przyjedziesz wraz z Annabeth
Nina"
Pod liścikiem znalazłem dwa bilety na Malediwy. Później była jeszcze jedna kartka ze zdjęciem:
"To wasz domek na Malediwach ładny??
Nina"
Już nie znalazłem żadnego liściku ale jeszcze na samym dnie były dwa pudełeczka. Na jednym pisało "Annabeth Chace", a na drugim "Percy Jackson"
Podałem pudełeczko Ann.
-Otwieramy??- zapytałem
-Tak-odpowiedziała zdecydowana Annabeth.
-Ty pierwszy Percy.
-Okey.. jak tak chcesz.
Po malutku otwierałem pudełeczko. W nim był piękny złoty zegarek, a pod nim karteczka z napisem :
"Nie musisz go używać ale noś "
Przekręciłem jednym pokręteł i zaraz z mojego zegarka zrobił się długi złoty miecz ze złotą rączką.
-Fajne cacuszko -powiedziałem- ciekawi mnie jaki ty masz bajer?- powiedziałem do Ann
-Ha ha bardzo śmieszne.- Otworzyła pośpiesznie i tam widniał piękny złoty pierścionek z szafirem
-Piękny-powiedziała wpatrzona w klejnot
-A weź dotknij tego szfiru-powiedziałem
Po dotknięciu zamienił się w sztylet.
-Twoja mama wróciła -uprzedziła mnie Annabeth
-A jak to schować?-zapytałem zdesperowany.
-Ja nie wiem?!- powiedziała zakłopotana Ann.
-Cześć dzieci... O Bogowie... co to jest??- zapytała z przerażeniem moja mama.
-To?-zapytałem jakbym nie wiedział o co kaman.
-Tak to Perseuszu.
-Aaaa to... to jest prezent od mojej "siostry" Niny.
-Aham...
- Mamo?-zapytałem
-Tak?
-Czy możemy jechać na Malediwy na wakacje ja i Annabeth?
-Ale Persiu-prosiłem żeby tak do mnie nie mówiła- nie mamy funduszy...-pokazałem jej dwa bilety i nasz dom.
-A od kogo to??
-Od Niny. Więc możemy?
-Jak macie ochotę to jedźcie. Kiedy lecicie?
-Jutro o 18.00-odpowiedziała Ann
** ** ** ** ** **
Po kolacji poszedłem jako pierwszy do łazienki. Później jak wyszedłem Ann weszła po mnie. Udałem się w piżamie do mojego pokoju na biurku zobaczyłem coś czego tam nie było, a mianowicie kopertę. Podszedłem bliżej i zobaczyłem karteczkę.
"Drogi Percy
Wiem, że o tym już długo myślisz czy nie poprosić Ann, żeby przeżyła z Tobą wasz wspólny pierwszy raz. Masz zabezpieczcie się i jupi... życzę udanej nocy
Twój Ojciec Posejdon
Ps. Sorry za czytanie twoich myśli."
O bogowie kiedyś powiem mu żeby mi nie grzebał w głowie. Do pokoju weszła Annabeth w samej bieliźnie.
-Ann?
-Sorry Percy już idę zapomniałam o bluzce do spania.
-Ale Annabeth przeczytaj...-podałem jej list od ojca.
-Twój ojciec jest zboczony... i jak śmiał czytać ci w myślach.-po chwili namysłu Ann zrozumiała-aaa...
-Więc...-popatrzyłem na nią z pod oczu (tej minie nigdy nie umie odmówić.
-Niech Ci będzie...
Rano obudziłem się po romantycznej nocy spędzonej z Annabeth...
Delikatnie pocałowałem ją w czoło. Obudziła się.
-I jak było?-zapytałem.
-Super.-dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Idziemy na śniadanie?
-Z wielką chęcią...
CDN
______________________________________________________________________
_______________
Skończyłam równo o 22.40 15 lipca 2013 roku.
Dodała bym wczoraj ale mama weszła mi do pokoju i odłączyła komputer od prądu.
Mam nadzieję że wam się spodoba :)
Pozdrawiam
Wasza Lucy <3
Ten rozdział był genialny, uwielbiam romantyczne rozdziały *.* Mnóstwo momentów było po prostu słodkich ^^
OdpowiedzUsuńCo za zbok z tego Posejdona O.o? xd < no, dobra, mimo to go uwielbiam >
A, no i miło ze strony Niny, że dała Percy'emu, a właściwie Ann też, taki fajny prezent :33
Ok, a teraz najważniejsze: JA CHCĘ NOWY ROZDZIAŁ *oczy kota ze Shreka*
No, dobra, nie będę Cię zmuszać, pisz jak Ci pasuje xd
Ale tak czy inaczej nie mogę się doczekać c:
Ściskam,
Duffie :D
oj ale mi się słodko zrobiło *-* specjalnie takiego zrobiłam Posejdona :D rozdział powinien pojawić się jakoś teraz zaczęłam już pisać więc na pewno nie długo zobaczycie rozdział nr 6 :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lucy
Nie no aż takiego zboczeńca jeszcze nie widziałam. Nie no kumam czytanie w myślach, bo Percy rzadko się z nim widuje, ale ten prezencik to już za wiele mógł im dać no nie wiem jakiś inny zboczony (jak na niego prezent), ale nie to dobra nie będę się już rozpisywać dalej. Nawiasem mówiąc rozdział świetny, a Posejdon potrzebuje terapeuty xD.
OdpowiedzUsuń,,Masz zabezpieczcie się i jupi... życzę udanej nocy'' Rozwaliłaś mnie! xD
OdpowiedzUsuńGenialny jest ten rozdział :D
Dużo weny, Shina